Zagłosuj na blog miesiąca! <klik>
Granger,
Richmond Park o piętnastej.
Nie spóźnij się,
D.
PS Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, to spotkanie czysto biznesowe.
Nie wiedział, który raz z kolei czytał ten cholernie głupi list. Mimo jego krótkiej treści miał wrażenie, że zawierał w sobie dużo niepotrzebnych informacji. Naturalnie nie chodziło mu o żadne biznesowe spotkanie. Łgał, ponieważ to wyjaśnienie wydawało się bardziej logiczne oraz bezpieczne. Był bowiem pewny, że pan Potter nie odpuści mu tak łatwo i będzie kontrolował każdy najmniejszy ruch, jaki wykona. Miał ochotę udusić go własnymi rękoma. Wybraniec nie miał prawa upokarzać go w takim stopniu. Co z tego, że zajmował wysoką pozycję jako auror? Prawda była taka, że okularnik chciał go tylko wykorzystać do komunikacji z Granger. Draco naprawdę nie miał pojęcia, w co ta kobieta z nim grała. Nie dość, że przez nią musiał przez cały miesiąc pojawiać się w ministerstwie przed samym Potterem, to w dodatku wmieszała go jeszcze w jedną z jej zagrywek.
Powoli go to przerastało. Za wszelką cenę chciał powrócić do swoich starych zwyczajów oraz pracy, która dawała mu poczucie stabilności. A tu proszę! Od ponad tygodnia wszystko zdawało się w ogóle nie trzymać kupy!
„Pora pogodzić się z tym faktem” — przeszło mu przez myśl, gdy wściekłość ponownie zaczęła kumulować się w jego ciele.
Odetchnął głęboko, po czym ponownie spojrzał na króciutki list. Czy naprawdę powinien go wysłać? Przecież los tej wstrętnej kujonicy nie powinien go wcale obchodzić. Zwłaszcza po wydarzeniach, które miały miejsce. Narażał się dla niej, a co najgorsze, spędził całą noc w jej towarzystwie. Kiedyś sama myśl o takim zbiegu zdarzeń byłaby absurdalna, a teraz...? Jedyne, co naprawdę go trapiło, to fakt, że nie mógł się od niej uwolnić. Coś — jakaś niewidzialna siła — sprawiała, iż Granger prześladowała go w każdym momencie — czy to w myślach, czy też przez Pottera, który posądzał ją o niedorzeczne czyny.
Nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia. Czy Bliznowaty zupełnie oszalał? Hermiona współpracująca ze śmierciożercami? Prędzej cała rodzina Wieprzlejów przeszłaby na stronę Czarnego Pana! Brunetka była uosobieniem dobra. Owszem, zdarzało się, że pokazywała swoje pazurki i czasami bywała lekkomyślna, ale nigdy nie zadałaby bólu niewinnej osobie. Zresztą, dzięki statusowi krwi, jej szanse na zostanie sługą Czarnego Pana od samego początku oscylowały blisko zera. Takie argumenty sprawiały, że naprawdę był przekonany o niewinności kobiety.
Odganiając od siebie wszystkie myśli, po raz kolejny przeczytał treść wiadomości. W ułamku sekundy decyzja, z którą borykał się od kilkunastu minut, wydawała się najprostszą rzeczą pod słońcem.
— Gwiazdka! — zawołał donośnie, a w następnej chwili mała skrzatka o niezbyt atrakcyjnym wyglądzie stała przed nim z wielkim uśmiechem na twarzy.
— W czym mogę pomóc, paniczu Malfoy? — Skrzek wydobywający się z jej gardła sprawił, iż mężczyzna skrzywił się nieznacznie. Trudno było znosić jej odrażający głos, lecz próbował się do niego przyzwyczaić. W końcu sam prosił o skrzata, który miał mu pomóc w domowych obowiązkach.
Jako dzieciak posiadał Zgredka. Po kilku latach okazał się on kompletnym wariatem, zaczynając szurniętą rewolucję, która dopiero po jego śmierci zaczęła przynosić jakieś sukcesy. Nie raz, nie dwa słyszał, iż duża liczba domowych pomocników zaczynała wymagać opłaty oraz szacunku.
Na początku wydawało mu się to zbyt irracjonalne, lecz z czasem zdążył do tego przywyknąć. Nie obchodził go los skrzatów, jednakże nie miał nic przeciwko, by stworzenia te dostawały zapłatę za swoją pracę.
— Dostarcz to do panny Granger w trybie natychmiastowym — rozkazał.
Gwiazdka kiwnęła energicznie głową, a następnie zniknęła z salonu, zostawiając go sam na sam ze swoimi myślami. Nie chciał korzystać z sowy. Nie dość, że mogła zostać przechwycona, to w dodatku nie ufał tym wstrętnym gadom. Poza tym naprawdę liczył na szybką odpowiedź. Nienawidził marnować czasu. Mimo jego zwolnienia chciał przeznaczyć każdą wolną sekundę na jakieś sensowne zajęcie. Dlatego też z całego serca liczył, że jego była narzeczona zdążyła wynieść się z mieszkania tak, by powoli mógł wrócić do swojego „dawnego” życia i jeżeli szczęście mu dopisze, zacząć kompletnie nowy etap. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Jego wizerunek sięgnął zera, lecz nie podda się tak łatwo. Był człowiekiem ambitnym i nie cierpiał nudy.
Mimo swojego charakteru próbował zachować cierpliwość. Leniwie udał się w stronę kuchni, by przyrządzić sobie coś na miarę porządnego obiadu. Zazwyczaj to Astoria zajmowała się takimi sprawami, lecz teraz musiał liczyć na siebie. Może z wyjątkiem wieczorów, które spędzał z Zabinim. Doskonale pamiętał sytuację, kiedy to obaj próbowali przyrządzić zwykłą pizzę. Byli jeszcze gówniarzami i za wszelką cenę próbowali sobie udowodnić, że są o wiele lepsi niż mugole. Oczywiście skończyło się to ogromnym fiaskiem. Podłoga wyglądała jak pobojowisko, a z piekarnika unosił się dym. Obaj próbowali uratować sytuację, lecz dopiero wrzask Astorii sprawił, że całkowicie zrezygnowali z ich świetnego pomysłu.
Nie wiadomo czemu, poczuł dziwne ukłucie w sercu na samo wspomnienie tego wydarzenia. Dopiero teraz dotarło do niego, że stracił o wiele więcej niż tylko pracę.
__________________________________________________
Równo o godzinie piętnastej pojawił na jednej z londyńskich ulic, znanych przede wszystkim z różnorodnych atrakcji. Nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia, gdy zobaczył tłum dzieciaków biegnących w kierunku Tamizy.
Czemu, do cholery, Granger wybrała akurat to miejsce? Nie mogła przystać na jego ofertę, by spotkać się w dość cichym i spokojnym miejscu? Oczywiście, że nie. Miał wrażenie, że kobieta uwielbiała doprowadzać go do szału i kwestionować nawet najbardziej banalne decyzje, takie jak miejsce spotkania. Jej temperament powoli dawał mu się we znaki, zwłaszcza gdy po raz setny czytał jej wiadomość:
Zmiana planów, Malfoy.
Bankside o tej samej godzinie, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
Nie spóźnij się!
H.
PS Chyba nie myślisz, że liczyłam na coś więcej?
Z całej siły próbował zachować spokój. Nienawidził, gdy ktokolwiek kwestionował jego decyzje. Nie na darmo przez kilka lat był wicedyrektorem firmy, by teraz dać się pomiatać przez jakąś zarozumiałą Gryfonkę. Z drugiej strony jednak imponowała mu swoim zadziornym charakterem. Większość ludzi nigdy nie odważyłaby się podważyć jego zdania. To nowe, a zarazem dziwne uczucie dawało mu wiele do myślenia. Nie chciał jednak zauważyć jakichkolwiek pozytywnych cech w charakterze Granger. Naprawdę dużo kosztowało go wmawianie sobie, iż kobieta jest po prostu szurnięta.
Mroźny wiatr zawiał prosto w jego twarz, co sprawiło, że odrobinę się otrząsnął. Dzisiejszego dnia chłód dawał o sobie znać. W dodatku unosząca się mgła nad miastem wcale nie ułatwiała widoczności. Rozejrzawszy się w poszukiwaniu Granger, upił łyk kawy, która była wręcz idealna na rozgrzanie przy takiej pogodzie. Z całego serca dziękował Merlinowi za tak wspaniałe odkrycie.
— Uwaga! — Głos wydobywający się zza jego pleców sprawił, iż nie mógł dłużej cieszyć się tym idealnym momentem.
Gwałtownie odwrócił się w stronę sprawcy tego zamieszania, lecz było już za późno. W następnej chwili leżał jak długi na chodniku, a gorąca kawa wsiąkała w jego ulubiony płaszcz spoczywała na jego ulubionym płaszczu.
Przeklął siarczyście, czując przeszywającą go złość.
— Masz przechlapane — warknął w kierunku winowajcy. Gdy tylko spróbował wstać, poczuł, jak ciepła, mała dłoń chwyta go za rękę i z całej siły ciągnie ku górze.
— Widzę, że już zapoznałeś się z Nickiem.
Nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia, które wydobyło się z jego gardła, gdy tylko rozpoznał ten jakże denerwujący głos.
— Granger, jak zawsze przybywasz w najmniej odpowiednim momencie — odparł ironicznie, spoglądając na małego chłopczyka, który patrzył się na niego z wielkim uśmiechem na twarzy. Dopiero po chwili dotarło do niego, że już miał z nim styczność.
— My się już znamy — skierował swoje słowa do małego łobuza.
— Ty jesteś Listopadem Hermiony! — Dzieciak uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym wyciągnął rękę w jego kierunku. — Jestem Nick.
W pierwszym momencie Draco nie wiedział, jak powinien zareagować. Ponowne spotkanie z tym chłopakiem wywołało w nim masę negatywnych emocji. Nie miał pojęcia, jakim cudem Granger dorobiła się tak szybko dziecka ani po cholerę ciągnęła go ze sobą. W dodatku małolat ponownie nazwał go „Listopadem”, co naprawdę nie przypadło mężczyźnie mu do gustu.
By zachować odpowiednie maniery, uśmiechnął się zimno w stronę Nicka i potrząsnął energicznie jego dłoń.
— Miło cię poznać — mruknął, kierując swój wzrok w stronę byłej Gryfonki, która wpatrywała się w niego z zaciekawieniem.
Jej czarny płaszcz sięgający kolan delikatnie podkreślał figurę, a czekoladowe oczy emanowały radością. Mimo brakujących kilogramów wyglądała naprawdę uroczo. Gdy tylko Malfoy zdał sobie sprawę ze swoich myśli, spiął całe swoje ciało, przypominając sobie, w jakim celu tak naprawdę tu jest. Kiwnął sztywno głową w jej kierunku, czekając na reakcję.
— Nick, nie sądzisz, że Draco powinien nam towarzyszyć? — Kobieta zwróciła się do chłopca, czochrając mu przy tym włosy.
— Tak! — odparł ochoczo.
— Chyba nie masz nic przeciwko, Malfoy?
W pierwszej sekundzie miał ochotę wybuchnąć głośno śmiechem. No bo jak to? On, Draco Malfoy, miał spędzić czas z szlamą i w dodatku z nieznanym mu dzieciakiem? Prędzej dałby się pokroić...
Z drugiej strony jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że jakaś jego minimalna cząstka pragnęła spędzić czas z tą cholerną Gryfonką. Najprostsze wytłumaczenie takiego zachowania, jakie przychodziło mu do głowy, to fakt, iż musiał przekazać brunetce uzyskane informacje. Poza tym wytrzymał już w jej towarzystwie kilka dni... Parę godzin go nie zabije.
Westchnął głęboko, walcząc sam ze sobą.
— Absolutnie — warknął w jej stronę, doskonale zdając sobie sprawę, jak bezczelnie musiało to zabrzmieć. Może i jego serce, a przynajmniej coś, co je przypominało, podpowiadało mu, że z wielką przyjemnością spędzi dzień z Granger, to rozum nie poddawał się tak łatwo.
W odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się szeroko i ruszyła żwawym krokiem do przodu. Nick natomiast pobiegł w kierunku Tamizy, dając im odrobinę prywatności.
— Skoro to nie twój dzieciak, to po cholerę za tobą łazi? — Nie mógł powstrzymać tego pytania. Nie dawało mu spokoju.
— Jego matka całymi dniami pracuje na czynsz. Staram się po prostu być dobrym człowiekiem, Malfoy — powiedziała, wpatrując się w chłopca. — Każdy z nas potrzebuje wsparcia — dodała.
O mało co nie wywrócił oczami na tę czułą wypowiedź. Niemniej jednak nie skomentował jej wypowiedzi. W pewnym stopniu poczuł ulgę. Naprawdę był przekonany, iż Granger zwariowała do reszty i przygarnęła jakąś sierotę. Nie żeby ingerował w jej życie, ale nie chciał bawić się w niańkę. Musiał jednak przyznać, że kobieta miała naprawdę dobre serce.
Jego szare oczy ponownie obserwowały kobietę, która spacerowała w ciszy. Przez jedną chwilę poczuł dziwne ukłucie w sercu, bardzo przypominające zazdrość. Granger była porządnym człowiekiem. Nigdy nie musiała udowadniać nikomu swoich dobrych czynów. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami i zawsze próbowała zbawić świat. Dopiero teraz dostrzegł w tym minimalny sens. On za to podjął w życiu zbyt wiele parszywych decyzji. Może nie był przesiąknięty złem, ale przez swoje tchórzostwo prawie co noc nękały go koszmary z Czarnym Panem w roli głównej. Popełnił błędy w życiu, bo nikt nie pokazał mu właściwej drogi.
— Granger… — zaczął, odganiając od siebie wszystkie zbędne myśli. Z całej siły próbował przypomnieć sobie prawdziwy cel jego wizyty.
— Wiem o twoim spotkaniu z Harrym — przerwała mu spokojnie.
Uniósł jedną brew zdziwiony tą wiadomością. Jej reakcja nawet nie zdradzała krzty zainteresowania. Wręcz przeciwnie — oczy dalej błyszczały radośnie, a delikatny uśmiech nie znikał z jej twarzy.
— Posądzają cię o śmierciożerstwo. — Nie zamierzał się tak łatwo poddać. Przecież nie mogła wiedzieć wszystkiego, a zwłaszcza tak poufnych informacji.
Kobieta zaśmiała się radośnie, jakby właśnie opowiedział jej najlepszy żart świata.
— Co miesiąc wymyślają coś nowego — odparła jak gdyby nigdy nic.
Tym razem nie zdołał ukryć zaskoczonego wzroku.
— Ty naprawdę zwariowałaś — stwierdził, widocznie zszokowany jej reakcją.
W następnej chwili jednak skarcił się za głupotę. Pierwszy raz w życiu posłuchał się swojego serca i mimo negatywnego nastawienia do Granger chciał zrobić jakiś dobry uczynek. W zamian nie otrzymał nic. Informacje, które posiadał, wcale nie obchodziły jego towarzyszki. Jeszcze nigdy nie widział osoby, która przeznaczała tak mało uwagi realnym problemom. Nie miał siły złościć się na kobietę. Jej styl bycia był zupełnie inny od jego. Brakowało mu już chęci do wmawiania jej, jaką wariatką się stała.
Granger prychnęła cicho jak kotka, lecz nie skomentowała jego wypowiedzi. Zamiast tego spuściła wzrok, a uśmiech z jej twarzy błyskawicznie zniknął.
Po raz kolejny tego dnia poczuł się jak największy dupek.
— A tak poza tym, co stało się z Wielką Trójcą? Myślałem, że ty, Potter i Wieprzlej spędzicie razem resztę życia — zakpił odrobinę, próbując jak najszybciej zmienić temat. Od dawna nie czuł wyrzutów sumienia, więc teraz robił wszystko, by powrócić do normalności.
— Chyba nie chcesz mi wmówić, że cię to obchodzi — odpowiedziała.
Mimo obojętności, z jaką wypowiedziała te słowa, wyczuł w jej głosie nutkę żalu. Nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Taką Granger zapamiętał z lat szkolnych. Zawsze była zadziorna, lecz nigdy nie potrafiła zbyt dobrze ukrywać swoich uczuć.
— Prawda, nic mnie to nie obchodzi, ale twój Wybraniec cały czas się wyżala — zironizował. — Nie mam zamiaru słuchać tego co dwa dni — dodał po chwili.
Przez kilka następnych minut panowała między nimi cisza. Draco nie chciał naciskać i w spokoju czekał na jej odpowiedź. Dzięki biznesowi nauczył się, jak okazać cierpliwość, nawet jeżeli w środku umierał z ciekawości.
— Ja i Harry mamy po prostu odmienne zdanie co do pewnych tematów — odparła w końcu szeptem, spoglądając w stronę Nicka, który stał przy jednym ze straganów.
Nawet nie miał okazji dalej drążyć tematu, gdyż brunetka, przyspieszając krok, udała się w stronę swojego podopiecznego.
— Hermiona, mogę puścić z Draco latawiec? — usłyszał głos chłopaka, który posyłał Granger błagalny wzrok.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że może teraz z czystym sumieniem opuścić to miejsce i raz na zawsze zakończyć temat Hermiony. Zacząć wszystko od nowa i nigdy więcej nie myśleć o jej dziwnych zwyczajach ani o tym, jak bardzo wywróciła jego życie do góry nogami. Naprawdę tego chciał. Móc zapomnieć o wydarzeniach, które nawet odrobinę zmieniły jego punkt widzenia.
Niemniej jednak, widząc błagalny wzrok tego dzieciaka, nie mógł powstrzymać jednej małej myśli:
„Może naprawdę warto było zaryzykować?”
______________________________________________________
Nikt nigdy nie powiedział mu, że puszczanie latawca okaże się takie trudne. Po jaką cholerę mugole wymyślali takie atrakcje dla dzieci? Nie dość, że czuł się jak błazen, to doskonale zdawał sobie sprawę, że Nick radzi sobie z tym o wiele lepiej od niego. Chłopak biegał zadowolony po plaży, próbując wyrzucić swoją zabawkę na wiatr. Oczywiście, biorąc pod uwagę jego wzrost, próby te kończyły się fiaskiem, lecz nie tracił werwy, w przeciwności do Draco.
Gdy po raz kolejny latawiec Malfoya runął na ziemię, przeklął on tak głośno, że kilka osób stojących koło niego popatrzyło się krzywo.
Hermiona za to zdawała się mieć przy tym niezły ubaw, co powoli zaczynało go irytować. Posłał jej mordercze spojrzenie, a następnie, postanowiwszy się poddać, ruszył w jej kierunku.
— Skoro jesteś taka mądra, to może sama spróbujesz, Granger? — Kusił ją z zimnym uśmiechem na twarzy.
— Dziękuję, wolę podziwiać twoje akrobacje. — Zaśmiała się radośnie, szturchając go lekko w ramię.
Popatrzył na nią zdziwiony, lecz w żaden sposób nie skomentował jej poczynań.
— Nie widziałaś jeszcze wszystkich trików — rzucił, wypinając dumnie pierś.
Kobieta popatrzyła na niego krytycznie, lecz po chwili zaniosła się śmiechem. Jego wargi również lekko się uniosły.
Niekomfortowo było mu się przyznać, ale naprawdę czerpał przyjemność z tego dnia, który tak bardzo odbiegał od jego codzienności. Cały tydzień składał się głównie z szokujących wydarzeń z Granger w roli głównej. Musiał przyznać, że polubił tę wariatkę.
Nawet nie wiedział, kiedy zaczął ponownie wpatrywać się w brunetkę. Pierwsze, co zwróciło jego uwagę, to te przepełnione radością oczy, które zerkały na niego z ukosa. Kolor jej tęczówek był przyjemny i pozwalał mu się na chwilę odprężyć. To samo tyczyło się jej uśmiechu nieznikającego z twarzy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że była naprawdę atrakcyjną kobietą. Nie tylko ze względu na ciało.
— Nick chyba potrzebuje naszej pomocy — powiedziała po dłuższej przerwie.
Niechętnie oderwał od niej wzrok, by zacząć obserwować poczynania dzieciaka. Granger miała stuprocentową rację. Mały brunet wcale nie radził sobie z latawcem, który spadł na ziemię kilka centymetrów przed jego stopami. Niestety chłopiec nie był zbyt poradny i dosłownie kilka chwil później sam stracił równowagę i zderzył się z ziemią.
Kilka dzieciaków bawiących się koło niego zaśmiało się głośno, pokazując palcem leżącego Nicka.
Draco zacisnął pięści, obserwując to zajście. Może i nie znał go zbyt długo, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że młody nie zasługuje na takie traktowanie. W pewnym sensie zdążył go polubić i nie miał zamiaru bezczynnie na to patrzeć.
Ostrożnie, tak by nie wzbudzić podejrzeń, wyciągnął swoją różdżkę z kieszeni.
— Wingardium Leviosa — szepnął, czekając na efekt.
W następnej chwili latawiec podopiecznego Hermiony uniósł się i poszybował wysoko nad pozostałe zabawki.
Nick obserwował to zdarzenie z widocznym zaskoczeniem, lecz już po chwili biegł przed siebie pełny motywacji.
Draco nie mógł powstrzymać złośliwego uśmiechu, widząc miny dzieciaków, które wpatrywały się z zazdrością w bruneta.
— Nie mogłeś się powstrzymać, co? — Dopiero głos Hermiony przywrócił go do żywych.
— Nie mam pojęcia, o czym mówisz — skłamał niezbyt przekonująco, posyłając jej jeden ze swoich firmowych uśmiechów.
Kobieta pokręciła głową, wzdychając cicho ze zrezygnowaniem. Po chwili jednak sięgnęła po jego dłoń i splotła ich palce razem.
Dziwny dreszcz przeszedł po całym jego ciele, a serce minimalnie przyspieszyło swoje bicie. Nie miał pojęcia, jak zareagować na tę sytuację ani jakie uczucia tak naprawdę się w nim budziły.
Coś w środku podpowiadało mu, żeby jak najszybciej uciekał z tego miejsca, byleby tylko nie dać omotać się temu nieznanemu uczuciu, które z drugiej strony jednak wydawało mu się tak obce i ekscytujące, że nie mógł się powstrzymać, by nie skosztować jeszcze więcej.
Dlatego też stał, trzymając za rękę swojego największego wroga, rozkoszując się tą chwilą. I nagle wszystko stało się jasne.
— Spędzę z tobą ten miesiąc, Granger — odparł, ściskając mocniej jej dłoń. — Pod warunkiem, że dasz zaprosić się na kolację.
Od autorki :
Witam wszystkich, wyczekujących na nowy rozdział :) Mam nadzieję, że opłacało się tyle czekać. Jestem bardzo zadowolona z tej notki i liczę na wasze szczere opinie.
Chciałabym bardzo podziękować mojej becie za świetną robotę, którą wykonuje za każdym razem, poprawiając moje teksty! Naprawde Cię za to uwielbiam i zapraszam na jej wspaniałego bloga : http://agatte-ff.blogspot.com
Po drugie, mój blog został nominowany na stronce Katalog Granger jako blog miesiąca. Nie mogę wyrazić słów, które okazałyby moją wdzięczność - naprawdę. Dziękuję wszystkim, dzięki którym ten blog tak dobrze funkcjonuje. Jeżeli macie ochotę mnie wesprzeć oddajcie swoje głosy :)
To tyle z mojej strony. Życzę wszystkim udanego weekendu! :)
Witaj :D
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny dziękuję, że o mnie pamiętałaś :) Me serce standardowo już się raduje. Zanim przejdę do zachwytów nad rozdziałem (a uprzedzam, że takowe będą) chciałam Ci pogratulować nominacji na blog miesiąca! Nie wiem kto Cię zgłosił, ale dziękuję mu po stokroć. Zasłużyłaś kochana :D
(Nie bd się chwalić, ale mój głos już powędrował na Twoje konto :P )
No a teraz pora na analizę rozdziału. Może zacznę od tego, że uważam go za przełomowy w całej dotychczasowej historii i tytuł"początek" w pełni oddaje jego charakter. Chylę czoła, bo sama wiem jak trudno jest nakreślić ten kluczowy moment wzajemnej akceptacji, przełamania lodów między bohaterami, nie przerysowując go, ani nie dodając tej podrasowanej otoczki kiczu i tandety, która ostatnio zalewa cały mój świat. I jeśli do tej pory nie wyłapałaś, że jestem zachwycona to teraz jest już najwyższy czas.
Co mnie najbardziej urzekło? Ich splecione palce (tak przy okazji to świetny gif na koniec). Ot zwykłe trzymanie się za ręce, które w ich wykonaniu jest niemal tak przełomowe jak wynalezienie żarówki w mugolskim świecie. Niby nic, a jest początkiem wspanialej historii i uczucia między nimi.
Zastanawiam się na uczuciami Hermiony w stosunku do Dracona. Jego paletę odczuć namalowałaś idealnie -od niechęci aż po akceptację i fascynację. Ale jej? Hmm czekają mnie chyba dłuższe rozkminy :D
Co do narracji - nie zmieniaj jej błagam! Blog z perspektywy Draco należy z pewnością do wyjątków i masz za to u mnie big plusa.
Jak to mówią "brawo Ty!"
Czekam na ciąg dalszy. Teraz, gdy Draco w końcu zgodził się zostać jej listopadem może być naprawdę ciekawie :D
Pozdrawiam serdecznie,
Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Tytuł na belce powinien mnie od razu ostrzec, ale nie wzięłam go na poważnie, uznała za zbieg okoliczności. Ale nie! Widzę, że inspirujesz się filmem ,,Słodki listopad''. Jeżeli zamierzasz sprezentować taki sam koniec jak w filmie, to złamiesz serce mi i wielu innym czytelnikom. Nie rób tego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej :)
OdpowiedzUsuńZanim zacznę komentować rozdział to chciałam Ci serdecznie pogratulować nominacji na blog miesiąca. Uważam, że otrzymałaś ją zasłużenie i sama już oddałam na Ciebie głos :)
Co do rozdziału, to proszę wybacz mi jeśli się nie rozpiszę, ale zwyczajnie nie jestem dobra w komentowaniu. Czytałam notkę rano, prawie spóźniając się przez to do pracy, ale nie mogłam się powstrzymać. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że warto było ryzykować spóźnienie, dla tych kilkunastu minut z Draco i Hermioną. Niby w opowiadaniu nie było dzisiaj żadnej akcji, ale rozdział był według mnie przełomowy. Wspaniale ukazałaś moment poddania się przez Draco uczuciu do Hermiony, które zaczęło w nim kiełkować jakiś czas temu. Wiadomo, nie jest to jeszcze wyznanie miłości, ale w słowniku Malfoya słowa: '' Spędzę z tobą ten miesiąc, Granger'' mają duże znaczenie. Zdecydowanie jest to najlepszy rozdział ze wszystkich do tej pory.
Pewnie znowu napisałam bez ładu i składu, ale mam nadzieję, że wyłapiesz ogólny sens wypowiedzi. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
http://wbrew-wszystkim-dhl.blogspot.com/
Cudo! ❤
OdpowiedzUsuńI tak można by podsumować cały rozdział, ale, patrząc na to, że długo mnie tutaj nie było, troszku się rozpiszę.
Wątek Hermiona&Draco nabiera tempa (te ostatnie akapity były tak romantyczne, słodkie itd., że aż się chyba porzygam tęczą). Mam tylko nadzieję, że nie skończy się na jednym listopadzie - chociaż alternatywa byłaby całkiem ciekawym rozwiązaniem, tj. że byłby to pojedynczy epizod w ich życiu, który wspominaliby z uśmiechem. Jednak górą happy-endy! ^.^
Harry, Harry... Cóż ty wyczyniasz? Tutaj kroi się o wiele większa sprawa, niż z początku się wydawało. Zastanawia mnie tylko Nick - coś czuję, że bez powodu to on się tu nie znalazł.
Życzę weny, bo rozdział trza pisać! :3
Pozdrawiam,
C.
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Uwielbiam twoje Dramione, naprawdę najlepsze jakie czytałam. Nie mg sie doczekać kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńdziękuję, bardzo miło mi to słyszeć! <3
Usuńodszkodowania za slupy energetyczne rzeszow
OdpowiedzUsuń