wtorek, 5 grudnia 2017

Rozdział 12 „Wpływy przeszłości"

( Rozdział niezbetowany - proszę mieć wyrozumienie)

Na świecie nie było ani jednej rzeczy, którą by uwielbiała bardziej niż zapach świeżo upieczonych ciastek z malutkiej kawiarenki, znajdującej się naprzeciwko jej miejsca zamieszkania. Za każdym razem pyszne słodycze wprawiały ją w dobry nastrój, co było wręcz do nie do pomyślenia zważając na przykrości, które przydarzyły jej się  w ostatnim czasie.
I jak wrażenia? skierowała pytanie do swojego młodego towarzysza.
Pycha! Muszę powiedzieć mamie o tym miejscu! Nick aż promieniował radością, zajadając się specjalnością miejsca. Nie mogła powstrzymać chichotu, który nieproszony wydobył się z jej ust. Tak bardzo kochała spędzać czas z tym łobuziakiem. Nick mając zaledwie osiem lat zdołał nauczyć ją więcej niż jakikolwiek czarodziej. Jego upór jak i sama frajda z życia dodawały jej siły, by przetrwać te trudne momenty w życiu.
Może zaniesiemy jej parę do pracy? zaproponowała, delikatnie popychając przy tym drzwi wyjściowe. Świeże, ciepłe powietrze sprawiło, iż przez moment zakręciło jej się w głowie. Nie dała jednak tego po sobie poznać i dzielnie przybrała jeszcze bardziej promienny uśmiech, gdy chłopczyk kiwnął energicznie głową na znak zgody.
Zabierzemy ze sobą Września? zapytał niepewnie, a na jego twarzy od razuzagościł rumieniec.
Niestety, dzisiaj Wrzesień robi sobie wolne od nas. Nie sądzisz, że ostatnio dość go zamęczyliśmy? powiedziała, czochrając mu przy tym włosy.
Nie chciała w żadnym wypadku naciskać na swojego tymczasowego partnera, by spędzał swój wolny dzień w ich towarzystwie. Nauczyła się akceptować przestrzeń, której potrzebował każdy z nich. Mimo to, cieszyła się z rezultatów, jakie udało jej się osiągnąć w tak krótkim czasie. Owszem, na początku miała wątpliwości, ale koniec końców wszystko poszło po jej myśli. Mężczyzna przeprowadził się do niej szybciej niż by pomyślała. Gdyby tego było mało, zdawało się, że naprawdę zaczął czerpać przyjemność z tego nowego doświadczenia.
No dobra. Nick westchnął dramatycznie, po czym puszczając dłoń swojejopiekunki ruszył przed siebie, przebiegając energicznie koło przechodniów. Ponownie tego dnia nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wręcz nie znikał z jej twarzy. Dzisiejszy dzień zdawał się przynosić same miłe niespodzianki. Mijając kolejną ulicę, postanowiła przystać na chwilę, by delektować się promieniami słońca, ocieplającymi jej twarz. Wiedziała, że Nick czeka na nią tuż za rogiem, więc nie miała powodów do obaw. Przymknęła leniwie oczy, pozwalając by wszystkie niepotrzebne myśli i zmartwienia odpłynęły w niepamięć. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak dziwnie musiała wyglądać, lecz nie miała z tym najmniejszego problemu. Już dawno zrozumiała, że się wyróżnia. Nie tylko ze względu na bycie czarownicą. Jeżeli ktoś tego nie akceptował, potrafiła się z tym pogodzić.
Dopiero gdy poczuła jak pewien przechodzień niefortunnie potrąca ją w prawe ramię otworzyła powoli oczy. Postać młodego mężczyzny, ubranego w wykwintny garnitur z masą blond włosów na głowie zdawała się hamować każdy promyk słońca w jej kierunku.
Uważaj jak chodzisz, wariatko! Jeszcze nigdy nie spotkała się z człowiekiem, który potrafił odnieść się do niej z taką wielką nienawiścią. Po chwili zaskoczenia, przyjrzała mu się dokładniej. Szare oczy, trzydniowy zarost oraz starannie ułożone blond włosy aż za bardzo przypominały jej o swoim zaciekłym wrogu, jakim był Draco Malfoy. Musiała przyznać, że dalej zachował swój paskudny charakter. Mimo to, nie dając nic po sobie poznać, uśmiechnęła się przepraszająco.
Proszę mi wybaczyć  odparła, siląc się jak mogła na uprzejmość w jej głosie. Nie miała wątpliwości, że młody mężczyzna jej nie poznał. Wcale mu się nie dziwiła. Krótkie włosy, błogi uśmiech na twarzy. To wcale nie pasowało to jej dotychczasowego życia wypełnionego stresem oraz zwalczaniem zła.
Gówno mi po twoich przeprosinach warknął na odchodne, po czym szybkim krokiem opuścił miejsce zdarzenia.
Zaciekawiona jego zachowaniem, przez chwilę obserwowała jego znikającą w tłumie sylwetkę. Następnie kręcąc leniwie głową na znak zrezygnowania, ruszyła przed siebie. Tak jak się spodziewała, tuż za rogiem czekał na nią nie kto inny jak sam Nick.
Kim był ten pan, Mionka? spytał z wyraźną troską w oczach. Nie odpowiedziała mu. Uśmiechnęła się jednak do niego zadziornie, a w myślach przyrzekła sobie, że któregoś dnia przyjdzie również kolej na zadufanego w sobie Dracona Malfoya. Choćby miała męczyć się z nim przez kilka miesięcy, uda jej się wydobyć z niego dobro, które czyha w każdym człowieku. Hermiona Granger chciała tylko pomóc im odnaleźć właściwą drogę, zanim zakończy własną.


_____________________________________________________________


Jasna cholera! krzyknął, odrzucając od siebie mugolski telefon. Już widział przestraszoną minę swojej kolejnej już w tym miesiącu sekretarki, która na dźwięk jego wrzasku aż podskoczyła na siedzeniu. Miał to gdzieś. Jeżeli nie podobało jej się miejsce pracy, niech szuka sobie podrzędnej roboty w firmie o niskich standardach. Z resztą i tak nikt by jej nie przyjął. Była beznadziejna, jak cały personel w tej firmie. Od tylu dni prosił o nową rekrutację, a co dostał w zamian? Jedno wielkie zero. W dodatku młody pan Weasley panoszył się po jego piętrze, przejmując zadanie zastępcy menadżera przedziału marketingu. Do jakiego to stopnia dochodziło, żeby ten rudzielec pracował w jego firmie?
Pokręcił głową, próbując skoncentrować się na ważnych dla niego problemach. Niech inni troszczą się o pracodajność tych marnych czarodziei. On musi stawić czoło prawdziwym wyzwaniom.
Nabrał głęboko powietrza, po czym nalał sobie szklaneczkę whiskey. Doprawdy nie mógł uwierzyć w głupotę swojego klienta, który w żadnym wypadku nie dał przekonać się do zainstewstowania paru galeonów na nowy eliksir, który mieli wyprodukować w listopadzie. Teraz, dzięki zwykłemu tchórzostwu, on, Draco Malfoy, nie osiągnie swojego celu. I to on był niby egoistą? Miał ochotę prychnąć głośno na wspomnienie rozmowy z Astorią, która dobitnie dała mu do zrozumienia, że jest cholernym egocentrykiem. Gdyby tylko wiedziała jak bardzo się stara sprostać się z każdym problemem w firmie! Oczywiście na to już nie miała czasu. Wredna małpa wolała naturalnie wydawać pieniądze i narzekać na jego styl bycia. A proszę bardzo! Jak tak dalej pójdzie zablokuje jej konto. Przekona się jak to jest żyć bez luksusu. Ciekawe czy wtedy będzie dalej zadufanym w sobie dupkiem.
Pan Pompkin na linii piątej  z rozmyślania wyrwał go przerażony głos Tracey. Nie mógł powstrzymać złośliwego uśmiechu. Doskonale wiedział jak wielki strach wzbudzał w swojej sekretarce. Poczucie władzy odrobinę polepszyło mu humor.
Dawaj go  mruknął w końcu. To było jego ostatnia szansa. Jeżeli Pompkin niezgodzi się na jego umowę tak jak poprzedni klient, będzie musiał liczyć się z konsekwencjami.
—  Witam cię, Draco. Gerald przywitał go wręcz zbyt miłym tonem, który był wyczuwalny nawet przez telefon.
Panie Pompkin, jak miło pana słyszeć!  Zaczął równie ciepło. Kątem oka zauważył jak jego sekretarka krzywi się na dźwięk tego tonu. Poprzysiągł sobie, że to już ostatni dzień pracy w tej firmie.
Darujmy sobie te uprzejmości. Jeżeli chce pan dalej zawrzeć umowę, proszę pojawić się za dwadzieścia minut pod moim biurem. Nie będę czekał ani minuty dłużej.Draco nie miał nawet szansy odpowiedzieć na tak szybką i bezpośrednią wymianę słów. Mimo to jednak, czuł, że los znowu mu sprzyja. Nie zwlekając ani chwili, wybiegł ze swojego biura, na moment zatrzymując się jeszcze przy biurku swojej sekretarki.
Tracey, tak mi przykro, ale jesteś beznadziejna. Jutro ma cię tu nie być. Powiedział, nie mając w sobie ani krzty wyrzutów sumienia.
Niech pan sobie nie myśli, że robiłam tą pracę z przyjemnością, panie Malfoy. Jest pan okropnym człowiekiem odpowiedziała mu dzielnie kobieta. Na te słowa zaśmiał się donośnie.
Wybaczysz mi chyba, gdy nie będę słuchał rad od kobiety, która za obciąganie szefowi wybłagała robotę sekretarki u wicedyrektora. Ciesz się, że w ogóle dostałaś taką szansę rzucił na odchodne, a następnie beż żadnych większych dyskusji opuścił firmę.
Euforia ponownie ogarnęła jego ciało. Uwielbiał niszczyć marzenia ludzi, którzy jednym słowem nigdy nie zajdą tak daleko jak on. Jako jedyny umiał sprowadzać ich na ziemię.
Gdy w szybkim tempie opuścił firmę, znajdującą się w centrum Londynu, ruszył w kierunku Oxford Street, by tam, używając kilku zaklęć, dostać się do biura pana Pompkina. Z doświadczenia wiedział, iż zajmie mu to dziesięć minut, góra piętnaście, zważając na ilość ludzi, którzy leniwym krokiem przemierzali ulicę miasta.
Miał ochotę przewrócić wymownie  oczami. Jak można aż tak bardzo marnotrawić swój wolny czas? Każda minuta przybliżała go do powiększenia swojej i tak bajecznie wielkiej fortuny. Naprawdę nie rozumiał czarodziei, którzy smętali się w po Londynie bez większego celu lub spędzali cały dzień z rodziną. Czas to pieniądz i to właśnie było jego domeną przewodnią, która zaprowadziła go na szczyt. Owszem, nie zawsze było mu łatwo. Czasami trafiał na ludzi opętanych wizjami wspaniałego świata, w którym fortuna oraz praca nie miały znaczenia. Cholernie kiepskie wyobrażenie. Człowiek zawsze musi mieć jakiś cel przed oczami, inaczej zwariuje. Znał masę przypadków gdzie właśnie beztroskie życie doprowadziło do rozpadu firmy czy też rodziny. O Lucjuszu nawet nie wspominając. Na szczęście otaczał się ludźmi, którzy wyznawali takie zasady jak on. Miał przynajmniej taką nadzieję. Niemniej jednak był ostrożny.
Gdy Zabini oznajmij mu dwa tygodnie temu o spontanicznym urlopie nie miał najmniejszego pojęcia jak zareagować. Jego najlepszy przyjaciel nigdy nie potrzebował przerwy. Owszem, czasami spędzał więcej czasu z panienkami niż powinien, lecz pomijając ten głupi epizod Blaise był jedynym człowiekiem na tej ziemi, który rozumiał jego nastawienie do życia. Ponadto sam również je wyznawał. Czasami miał wrażenie, że rozumieli się bez słów. Nigdy nie był emocjonalnym człowiekiem, ale zgodnie mógł stwierdzić, iż Zabini był dla niego jak brat. To dzięki niemu stanął na nogi i wziął się w garść. Dlatego też zaakceptował jego spontaniczne wakacje, choć przyszło mu to z trudnością. Ciężko było mu to przyznać przed samym sobą, ale potrzebował tego upierdliwego diabła przy sobie.
Pozbywając się zbędnych myśli, skręcił w jedną z mugolskich ulic i przyspieszył tempo. Nie chciał by Pan Pompkin czekał na niego dłużej niż potrzeba. Może był starym bucem, lecz bez jego pieniędzy nie uda mu się spełnić listopadowego projektu, który był dla niego tak cholernie ważny. Był dopiero początek września, ale byłby idiotą, gdyby nie myślał o przyszłości firmy. Wszystko musiało teraz pójść po jego myśli.
Wymijał przechodniów, którzy w gruncie rzeczy sami schodzili mu z drogi, widząc jego srogą minę. Był skoncentrowany i pewny siebie, a to przeważnie odstraszało większość ludzi.
„Jeszcze pięć minut” pomyślał, spoglądając przelotnie na swój zegarek. Miał tylko nadzieję, że ten stary dziad się nie rozmyśli.
Pogrążony w swoich przemyśleniach, nawet nie zauważył kobiety, która stała beztrosko na ulicy z błogim uśmiechem na twarzy. Zanim zdążył zareagować, potrącił ją swoim ramieniem tak brutalnie, że prawie straciła równowagę. Spojrzał na nią z wyraźną irytacją. Miała krótkie włosy i białą sukienkę. Nie miał czasu, by przyjrzeć się dokładnie jej twarzy.
Uważaj jak chodzisz, wariatko! warknął w jej stronę, prawie tracąc nad sobą kontrolę. Czy ci ludzie do końca postradali zmysły? Cholerna dziwaczka!
Proszę mi wybaczyć mruknęła, a on miał ochotę zaśmiać się jej w twarz. Głupia dziewczyna! Przez chwilę, przyglądał się jej twarzy w poszukiwaniu skruchy, którą powinna wykazać. Jej brązowe tęczówki nie zdradzały jednak żadnych emocji.
Gówno mi po twoich przeprosinach odparł, a następnie ruszył pewnym krokiem przed siebie. Nie miał zamiaru dyskutować z jakąś wariatką na środku ulicy. W końcu spieszyło mu się, a Pompkin nie będzie czekał na niego wieczność. Nie pozwoli, by przez jedną zwariowaną kobietę wszystko legło w gruzach.
Tak więc gdy kilka minut później stał przed potężnym budynkiem firmy, nabrał głęboko powietrza i próbował okiełznać swoje myśli.
„To moja jedyna szansa”  przeszło mu przez głowę. Nie wiedzieć czemu, wcale nie odebrało mu to pewności siebie. Wręcz przeciwnie. Czuł, że stres ani panika w żadnym wypadku nie pomogą mu zdobyć upragnionego celu. Doskonale wiedział co robić i nie miał zamiaru polegnąć w tej bitwie. Draco Malfoy nigdy nie przegrywał. Choćby miał iść po trupach, dostanie w końcu to, czego chce.


___________________________________________________________


Rozpalając kominek w swojej przestronnej i pięknej willi, miał wrażenie, że z czystym sumieniem mógł nazwać ten dzień istnym sukcesem. Nie dość, że pozbył się tej wrednej sekretarki, to w dodatku Pompkin okazał się przystać na kompromis, jaki mu zaproponował. Po niespełna dziesięciu minutach rozmowy stary dziad podpisał umowę, która miała przynieść mu masę profitu.
Uśmiechnął się lekko, tym samym gratulując sobie świetnie wykonanej roboty. Naprawdę cieszył się, że wszystko poszło po jego myśli. Mógł teraz spokojnie skoncentrować się na wywalaniu tych bezużytecznych pracowników, którzy i tak tylko szkodzili firmie. Na pierwszy i najważniejszy cel wybrał sobie młodego Weasleya. Nie mógł doczekać się dnia wydalenia tego pożal się boże bohatera wojennego. Niektórym ciężko było zrozumieć, że Czarny Pan dawno poległ, a dzisiejszy świat nie kręcił się wokół Zakonu Feniksa. Miał ochotę prychnąć głośno na myśl o Złotej Trójce, pojawiającej się non stop w Proroku Codziennym. Nie łatwo było pozbyć się widoku uśmiechniętego Pottera, udzielającego kolejnych wywiadów na temat bezpieczeństwa Anglii. Z jaką rozkoszą poturbowałby mu tą jego piękną twarzyczkę!
Ciepłe ręce Astorii na karku sprawiły, że przestał zamęczać się problemami oraz niepotrzebnymi rozmyślaniami o przeszłości. Popatrzył na nią z zaciekawieniem, gdy kobieta usiadła koło niego, wpatrując się w płomyki ognia.
—  Przepraszam mruknęła, powoli masując jego plecy i bark. - Nie powinnam tego mówić. dodała. Wyczuł w jej głosie skruchę. W pierwszym momencie trudno mu było zrozumieć tą sytuację. Ich związek rzadko co opierał się na uczuciach. Ponadto zazwyczaj ignorowali ich kłótnie oraz niepotrzebne wymiany słów, które nic nie wnosiły do ich życia. Dlatego też tak bardzo pasował mu ten układ. Jego narzeczona również wydawała się być szczęśliwa.
Zapomnij. odparł po chwili. Wcale nie miał zamiaru przeprowadzać teraz niepotrzebnej dyskusji na temat tak bezsensownej kłótni, którą przeprowadzili rano. Kobieta dobrze wiedziała, na co się pisze. Od kilku lat przecież nie dawał jej złudnych nadziei, że praca kiedykolwiek spadnie na drugie miejsce. Zupełnie jak on, Astoria musiała pogodzić się z jego odmiennym charakterem oraz ambicjami. W żadnym wypadku również nie miał zamiaru pokazywać jej swoich słabości. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co by było gdyby postanowiła to któregoś dnia wykorzystać.
Mimo to, czasami naprawdę miał potrzebę jej bliskości. Faktycznie nie zdarzało się to zbyt często, zważając na jego tryb życia, lecz próbował kilka razy znaleźć czas, by zadowolić Astorię.
Kobieta spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Znał ją już połowę swojego życia, a dalej trudno było mu zinterpretować jej uczucia we właściwy sposób.
Ja po prostu... zaczęła, przygryzając nerwowo dolną wargę. Sam nie rozumiejąc swoich własnych poczynań, położył dłoń na jej udzie, by dodać jej odwagi. Pierwszy raz od dawna naprawdę czuł, że ich związek nie składa się tylko z wymuszonych kolacji oraz skandali raz po raz pojawiających się w Proroku Codziennym.  Nie chcę zacząć się nienawidzić, Draco. dokończyła, a w jej oczach zauważył łzy. Naprawdę nie rozumiał jej zmiennych humorków, ani do czego tak właściwie dążyła. Sam fakt, że okazała jakiekolwiek uczucia sprawił, że potrzebował chwili, by przetrawić tak nagłą informację. Byli ze sobą już pięć lat, a może i nawet więcej, więc w żadnym wypadku nie wyobrażał sobie, by kobieta zaczęła żywić do niego jakiekolwiek negatywne uczucia, a co dopiero zostawiła go dla innego.
Zadbam o to, by w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji skłamał gładko, ściskając delikatnie jej biodro  Daj mi tylko trochę czasu, Astoria dodał, tym razem mając nadzieję, że jego słowa zabrzmiały dość szczerze. Doskonale wiedział, że się nie zmieni, a Greengrass jeszcze nie raz zrobi mu o to awanturę. Mimo to jednak naprawdę chciał, by nie traciła do końca nadziei, że wszystko się jednak ułoży.
Jego narzeczona kiwnęła delikatnie główą, a następnia wstała leniwie z kanapy. Posyłając mu jeszcze jedno długie i intensywne spojrzenie, udała się w kierunku kuchni. Nie pozwolił jej jednak oddalić się za daleko. Pragnienie przygarnięcia jej do siebie okazało się zbyt wielkie, nawet dla takiego drania jak on.
Dogonił ją w przeciągu kilku sekund, a następnie obrócił  w swoją stronę tak, by ponownie mogli spojrzeć sobie w oczy. Jej niebieskie tęczówki zdawały się analizować całą sytuację, a płytki oddech zdradzał nagłe podniecenie, które wisiało w powietrzu.
 Zaufaj mi powiedział śmiertelnie poważnie Zabini wróci ze swojego urlopu, a wtedy naprawdę postaram się znaleźć odrobinę czasu przyrzekł. Przez krótki moment miał wrażenie, że młoda kobieta oddaliła się od niego myślami, lecz szybko odgonił od siebie tą bezpodstawną hipotezę.
Zanim zdążyli zacząć kolejną rozmowę, złożył na jej ustach dość czuły, a zarazem agresywny pocałunek. Jak na zawołanie, poczuł minimalne ciepło rozchodzące się po jego ciele, o którym zapomniał w przeciągu następnych sekund. Astoria z równie wielkim zaangażowaniem wpiła się w usta narzeczonego. Nie czekając ani chwili dłużej podniósł ją i w szybkim tempie zaniósł do wspólnej sypialni, składając na jej szyi tysiąc pocałunków. Kobieta jęknęła z rozkoszy.
Kocham cię, Draco wyszeptała pod wpływem emocji. Uśmiechnął się krzywo, słysząc to wyznanie, lecz nie miał zamiaru psuć atmosfery, która wytworzyła się między nimi . Rzadko którekolwiek z nich wypowiadało te słowa. Obydwoje nie byli przyzwyczajeni do okazywania miłości. Draco wolał zignorować wypowiedź narzeczonej i skoncentrować się na przyjemnościach łóżkowych.

Prawda była bowiem taka, iż on, słynny pan Malfoy, był zbyt dumny, by kochać.

_____________________________________________________________

Od autorki :


Witam wszystkich, po prawie roku przerwy. Jestem ciekawa, czy ktoś zagląda jeszcze na Słodkiego Listopada. Ja bowiem cały czas o nim myślałam i dlatego też zmieniłam całą koncepcję, pisząc kolejne rozdziały na nowo. W pewnym momencie, historia przestała dla mnie zawierać sobie tą magię, którą chciałam się z wami podzielić. Teraz jednak jestem z niej zadowolona, więc niedługo dodam resztę rozdziałów. Mam nadzieję, że sprawiłam wam dobry prezent mikołajkowy! :) Do zobaczenia!





piątek, 24 lutego 2017

Beta poszukiwana

Drogie czytelniczki,

Nie martwcie się, nie zapomniałam o was i w zanadrzu mam już napisane kolejne rozdziałów do przodu. Nie chcę jednak zamęczać was moimi głupimi błędami,  więc na razie wstrzymałam się z  dodawaniem nowego postu. Teraz jednak, bardzo prosiłabym was o pomoc.
Moja beta zrezygnowała z korygowania więc poszukuję jej zastępczyni. Czy któraś z was miała by ochotę podjąć się tego zadania?
Jeżeli tak serdecznie proszę o kontakt ze mną : skylerklimek845@gmail.com Im szybciej ktoś się zgłosi tym prędzej opublikuję nowy rozdział! :)

Do usłyszenia!

piątek, 13 stycznia 2017

Rozdział 11 „Cienka nić zaufania"

Godzina dziewiąta wybiła szybciej, niżby się spodziewał. Dopiero wpatrując się w pierwsze gwiazdy na niebie, zdał sobie sprawę, że kolejny dzień z Granger zbliżał się ku końcowi. Nie mógł ukryć zdziwienia na myśl o tak szybkim i drastycznym zwrocie akcji w jego życiu. Biorąc pod uwagę, że jeszcze niecałe dwa tygodnie temu miał stałą pracę, dom, kobietę oraz masę pieniędzy, był prawie skłonny stwierdzić, iż w tak zadziwiająco krótkim czasie naprawdę stracił wszystko, co kiedykolwiek miało dla niego znaczenie. Niemniej jednak pogodził się z tym faktem i musiał sam przed sobą przyznać, że naprawdę lubił żyć z dnia na dzień. Było to dość przyjemną odskocznią od jego dotychczasowej rutyny, w której każda sekunda została dokładnie zaplanowana. Już w wieku szesnastu lat wiedział, że spędzi resztę życia jako śmierciożerca. Nie było czasu na chwilę spontaniczności czy też zwątpienia. Dopiero teraz, w wieku dwudziestu trzech lat, miał okazję zaznać odrobinę wolności, do której został w pewnym sensie zmuszony. To dzięki Granger i tej chorej umowie, jaką zawarli, zobowiązał się podejmować decyzje bez większego zastanowienia czy konkretnego planu. Niestety jednak nie wychodziło mu to na dobre.
Teraz, stojąc już dobre piętnaście minut przed lustrem i od niechcenia poprawiając krawat, miał ochotę ponownie uciec z tego miejsca. Tym razem, o dziwo, nie z powodu Gryfonki. Oczywiście była współwinowajcą całego tego śmiesznego zajścia, lecz wolał znosić jej towarzystwo niż dwóch okropnych zdrajców.
Otóż spodziewał się, że Zabini i Astoria w każdej chwili zadzwonią do drzwi Granger, by spędzić z nimi przecudowną kolację, którą sam przyrządził. Ponownie miał być świadkiem czułych uścisków Blaise’a i Hermiony oraz ich przemiłych konwersacji, bardziej przypominających flirt niż zwykłą wymianę zdań. Aż prychnął pod nosem, czując, jak dopiero co uspokojony w nim smok ponownie budzi się do życia.
„Uspokój się” nakazał sobie w myślach. Sam nie wiedział, dlaczego aż tak bardzo przejął się faktem, że jego „przyjaciel” jest w aż tak serdecznych stosunkach z kujonicą. Przecież mulat wyraźnie zdolny był do wszystkiego, biorąc pod uwagę kradzież jego narzeczonej. A jednak świadomość, iż Zabini miał lepszy kontakt z Granger niż on sam, doprowadzała go do szału. Tym razem jednak nie odpuści tak łatwo. Pokaże temu zdrajcy, że to on, Draco Malfoy, gości w życiu Hermiony i nie ma zamiaru tak szybko się z niego zwinąć. Otóż to, zniszczy go swoją własną bronią. Uśmiechnął się pod nosem, a smok w jego klatce piersiowej ryknął zadowolony, czując chęć do walki.
Ostatni raz zerknął w lustro, przypatrując się swojej twarzy. Wyglądał elegancko i dostojnie jak na arystokratę przystało. Szare oczy idealnie kontrastowały się z czarną koszulą oraz ciemnozielonym krawatem. Nie mógł oczywiście zapomnieć o swojej ulubionej wodzie kolońskiej, której zapach unosił się w przytulnym pokoju gościnnym. Jedyne, czego mu brakowało, to własna różdżka. Prawie zapomniał, iż niecałe trzy godziny temu oddał ją w ręce Hermiony. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z braku tego jakże ważnego przedmiotu.
Jesteś złem, Granger warknął sam do siebie, a następnie, nie zwlekając, opuścił pokój, kierując się do salonu, gdzie już czekała na niego była Gryfonka.
Ubrana w gustowną, białą koszulę wsadzoną w czarną spódnicę oraz dość wysokie, czerwone szpilki prezentowała się wyjątkowo. Uśmiech widniejący na jej twarzy zdradzał, że naprawdę cieszy się ze spotkania ze starymi znajomymi.
Pięknie wyglądasz powiedział jak gdyby nigdy nic, puszczając w jej stronę
oko.
Kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi, a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Miał ochotę zaśmiać się pod nosem. Czyżby gdzieś w głębi dalej była tą samą nieśmiałą uczennicą? Niemniej jednak doskonale wiedział, że ją zaskoczył. No bo jak to? Słynny Draco Malfoy chwalący zwykłą szlamę? Gdyby ktoś opowiedział mu o tym zdarzeniu kilka lat wcześniej, zapewne wysłałby go do Świętego Munga.
Choć z drugiej strony nigdy nie bał się prawić komplementów, nawet gdy chodziło o czarownice nieczystej krwi. Jeżeli kobieta prezentowała się elegancko oraz uroczo, nie miał zamiaru ukrywać swojego zdania oraz zafascynowania. Odkąd był zdany tylko i wyłącznie na siebie, starał się okazywać należny szacunek płci przeciwnej.
Dziękuję odparła w końcu, kiwając lekko głową.
Na chwilę zapadła między nimi dość irytująca cisza. Nie miał zielonego pojęcia, jak powinien się zachowywać w stosunku do swojego byłego wroga. Oczywiście, podczas przyrządzania dzisiejszej kolacji nieźle się bawili, ale słowa, które wypowiedział, zrobiły na nich obojgu ogromne wrażenie. Sam nie wiedział, czy dobrze postąpił. Naturalnie, był w pewnym stopniu wdzięczny kobiecie za jej uczynki oraz chęci wobec niego, ale czy naprawdę potrzebował jej w swoim życiu? Jakaś część w nim mówiła mu jasno i wyraźnie, że chaos rozpętany przez tę małą kujonicę nie wyjdzie mu na dobre. Ba! Biorąc pod uwagę jej szaleństwo, bał się, że udzieli mu się ten sam nastrój. Niestety, powoli zdawał sobie sprawę, że naprawdę nie ma na to większego wpływu. Coś, jakaś nieznana siła, ciągnęła go do tej kobiety i nie pozwalała odpuścić.
Dzwonek do drzwi gwałtownie przywrócił go na ziemię. Jak na zawołanie serce przyspieszyło swoje bicie, a ręce automatycznie zacisnęły się w pięści.
„Przedstawienie czas zacząć” pomyślał, gdy usłyszał szczekanie Smoka, który już drapał w drzwi wejściowe, by przywitać się z gośćmi.
Nie zwlekając ani chwili dłużej, udał się wraz z Hermioną do przedpokoju.
Gotowy? mruknęła do niego, trzymając dłoń na klamce.
A mam wyjście, Granger? szepnął, uśmiechając się ironicznie.
Nie, nie masz odparła jak gdyby nigdy nic, a następnie otworzyła z rozmachem drzwi.
Miał ochotę głośno przekląć, gdy ponownie tego dnia zobaczył dwójkę swoich znajomych.
Blaise, ubrany prawie identycznie jak on sam, oraz Astoria, w eleganckiej, długiej sukience podkreślającej jej fenomenalną figurę, prezentowali się wyśmienicie. Zauważył jednak, że była Ślizgonka nie tryskała energią. Na jej twarzy ani przez chwilę nie zagościł uśmiech, gdy Hermiona zaprosiła ich do środka i przytuliła ją na przywitanie. Miał wrażenie, iż po raz pierwszy mieli ze sobą coś wspólnego. Oboje bowiem nie odczuwali najmniejszej przyjemności z odbywającego się spotkania.
Astoria powiedział, patrząc jej intensywnie w oczy, które tak dobrze znał. Przez chwilę zapomniał o tych wszystkich wydarzeniach i ponownie poczuł się, jakby to, co stracił, należało do niego.
Draco odpowiedziała.
Był pewny, że kąciki jej ust uniosły się lekko, lecz szybko odgonił od siebie tę myśl. Nie miał zamiaru godzić się z tą kobietą. Zdradziła go oraz zostawiła z niczym. Miał w sobie na tyle godności, by przeprowadzić z nią dość naturalną konwersację, lecz na nic więcej nie mogła liczyć.
Odwrócił wzrok od byłej narzeczonej i skierował go wprost na Blaise’a, który w porównaniu do swojej nowej dziewczyny promieniował energią oraz dobrym humorem. Tak jak Draco przypuszczał, mulat ponownie objął Granger w czułym uścisku, który po raz kolejny trwał zdecydowanie za długo. Bez problemu zauważył, jak Ślizgon mruknął coś w stronę Hermiony, a ta zaśmiała się perliście w jego stronę.
Chyba już wystarczy. Nie mógł powstrzymać złości, która przybrała gwałtownie na sile, gdy wpatrywał się w tę dwójkę. To wszystko wydawało mu się zbyt podejrzane. Czułe uściski, szepty oraz ten wzrok Zabiniego pełen wdzięczności skierowany w stronę Granger. Nie był głupi i doskonale wiedział, że coś jest na rzeczy.
Jak zawsze jesteś pełen kultury, Smoku odezwał się w jego stronę Blaise, oderwawszy się leniwie od byłej Gryfonki.
Draco wzruszył jedynie ramionami.
Chyba już wystarczająco rzeczy sobie przywłaszczyłeś, nie sądzisz, Diable?
odparł z szelmowskim uśmieszkiem.
Widzisz, Draco, kobiet nie da się przywłaszczyć powiedziała Hermiona, wpatrując mu się głęboko w oczy.
Wiedział, że ją rozczarował, ale miał to gdzieś. Złość oraz piekielnie dziwne, palące uczucie w klatce piersiowej sprawiały, że wolał już polec w walce niż się poddać.
Teraz jednak chciałabym zaprosić naszych gości na kolację. Śmiało. Urwawszy ich krótką, a jakże ekscytującą wymianę zdań i nawet nie zaszczycając go spojrzeniem, ruszyła w stronę salonu.
Po raz kolejny nie uszło jego uwadze, że Blaise zdawał się doskonale orientować w całym domu. Szedł pewnym, zdecydowanym krokiem zaraz za Granger, nie zapominając przy tym o Astorii, którą mocno trzymał za rękę. Draco prychnął cicho pod nosem.
Chwilę później wszyscy zasiedli przy stole, na którym leżały już domowe potrawy.
Umieram z głodu jęknął Blaise, co obie kobiety skwitowały donośnym śmiechem.
Draco ponownie miał wrażenie, że znajduje się w złym filmie, gdzie odgrywa zupełnie zbędną rolę. Wpatrywał się w swoich towarzyszy, nie dowierzając, z jakim entuzjazmem udzielali się w rozmowie, jedząc przy tym zaserwowane spaghetti.
Mam nadzieję, że tym razem cię nie otruję, Blaise odezwała się Hermiona.
Malfoy spojrzał na nią zdziwiony, po chwili analizując jej słowa. Tym razem? A więc te kolacyjki odbywały się częściej? Na samą myśl o tym zrobiło mu się niedobrze i niezwłocznie zamienił i tak ledwo co tknięte danie na wino.
Ostatnio nie za dobrze ci to wyszło przyznał Zabini, nakładając sobie ogromną dokładkę.
Cały czas ci to wypomina westchnęła Astoria, odzywając się po raz pierwszy tego wieczoru.
Doprawdy? Granger udała zdziwienie. A ja myślałam, że przywykłeś do przypalonych naleśników zażartowała.
Lepsze spalone naleśniki niż płonąca kuchnia odpowiedział mulat, a jego wzrok spoczął na Draconie.
Blondyn nie był idiotą, doskonale wiedział, że Blaise chce za wszelką cenę wciągnąć go do rozmowy, wspominając stare dobre czasy, lecz nie da się tak łatwo sprowokować. Wszyscy w tym pieprzonym salonie musieli zrozumieć, że nie da się naprawić tej chorej znajomości. Nie odzywając się ani słowem, ponownie nalał sobie ogromną ilość wina i wypił ją za jednym zamachem.
Prawie nie poczuł dłoni Granger, która opadła na jego prawe udo. Miał ochotę zaśmiać się jej w twarz. A więc teraz chciała mu dać odpowiednie wsparcie, tak? Tym razem, o dziwo, nie poczuł się lepiej. Wręcz przeciwnie, złość zagotowała się w nim jeszcze bardziej, gdy tylko pomyślał, z jaką sympatią Granger zwraca się do jego byłego przyjaciela.
Nigdy więcej nie wpuściłam was do kuchni zaśmiała się Astoria, posyłając w kierunku Blaise’a czułe spojrzenie.
Tego było już dla Draco za wiele. Widzieć te wszystkie emocje, które kiedyś kobieta kierowała wyłącznie do niego, czuć się jak wyrzutek, podczas gdy Granger i Zabini porozumiewali się prawie że bez słów nie miał zamiaru tolerować tego ani chwili dłużej.
Ale za to wpuściłaś Diabła do swojego łóżka. Uśmiechnął się złośliwie, jednocześnie strzepując dłoń byłej Gryfonki ze swojego uda. Widząc ich zszokowane miny, wstał elegancko, dalej trzymając do połowy pełny kieliszek z winem. Chyba nie będzie wam przeszkadzać, jeśli na chwilę ulotnię się z tej jakże uroczej i cholernie dziwnej kolacji dodał, a następnie nie zwlekając ani sekundy, ruszył w kierunku wyjścia.
Smok, który do tej pory odpoczywał w przedpokoju, widząc rozjuszenie swojego pana, szczeknął zdziwiony i podążył za nim.
Gdy tylko Draco otworzył drzwi wyjściowe, a świeże powietrze dotarło do jego nozdrzy, od razu poczuł się zdecydowanie lepiej. Może i wciąż nie kontrolował swojej złości, lecz przynajmniej nie musiał znosić towarzystwa tej zakłamanej dwójki.
Dalej był w szoku, z jaką naiwnością wszyscy wierzyli, że ta kolacja przebiegnie bez żadnych komplikacji. Każdy doskonale znał jego charakter i wiedział, iż Draco Malfoy tak szybko nie wybacza, zwłaszcza jeżeli chodzi o tak perfidną zdradę, jakiej dopuścili się jego najbliżsi znajomi. Nie chciał i nie mógł zapomnieć. Może i nie okazywał swoich uczuć każdemu, kto o to poprosił, i był zamknięty w sobie już od dzieciństwa, lecz to wcale nie znaczyło, że nie posiadał żadnych emocji. Gdzieś w dalekiej otchłani znajdowało się serce, które na sam widok tych cholernych zdrajców delikatnie drgnęło, przypominając mu, iż nie jest ze skały.
Prychnął głośno, ciskając kieliszkiem najdalej jak się dało. Smok podskoczył przerażony i szczeknął buntowniczo.
Zamknij się mruknął Draco w jego kierunku. Nie mógł jednak powstrzymać prawie niewidocznego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Może i chciał być sam, lecz obecność psiaka dodawała mu więcej otuchy, niżby się spodziewał. Chyba tylko zwierzak dawał mu potrzebne wsparcie i zrozumienie. Nie to co reszta zdurniałego towarzystwa z Granger na czele.
Ponownie poczuł ogarniającą go złość, tym razem skierowaną prosto w byłą Gryfonkę. Nie mógł znieść faktu, iż tak dobrze czuła się w towarzystwie jego wrogów. Czułe uściski z Zabinim wcale nie poprawiały całej sytuacji. Miał dość jej cholernych zagrań oraz tajemnic. Może i mieszkał w jej domu, ale na pewno nie stanie się jej niewolnikiem.
Stojąc na ganku i delektując się świeżym powietrzem, nawet nie zauważył, kiedy drzwi wejściowe ponownie się otworzyły. Zdziwiony, spojrzał w bok, by spotkać się z lodowatym spojrzeniem Astorii Greengrass. Zaśmiał się pod nosem.
Mało ci jeszcze? spytał, nawet nie fatygując się, by użyć jakikolwiek zwrot grzecznościowy. Nie miał zamiaru być kulturalny wobec kobiety, która zdradziła go z najlepszym przyjacielem. Przynajmniej nie w chwili, gdy cały jego świat został wywrócony do góry nogami.
W żadnym wypadku powiedziała twardo.
Przytaknął leniwie głową, siadając na schodkach, a jego była narzeczona uczyniła to samo. Zapadła między nimi dość krępująca cisza, świadcząca o niewypowiedzianych słowach oraz myślach, które doprowadziły do zakończenia ich wieloletniego związku.
Przepraszam, Draco mruknęła w końcu kobieta, nie patrząc mu w oczy. Wpatrywała się prosto przed siebie, zbierając całą swoją odwagę, by przyznać się do swoich błędów. Wiem, jak bardzo cię zraniłam, i wiem, ile straciłeś. Zrozum jednak, że nigdy nie byłeś łatwym człowiekiem…
I to powód, żeby mnie zdradzać, tak? przerwał jej gwałtownie.
Oczywiście, że nie odparła spokojnie. Czekałam latami, byś zwrócił na mnie uwagę, byś chociaż przez sekundę zauważył, że zależy mi na tobie, a nie na twoich pieniądzach. Ale ty zawsze widziałeś tylko jedno. A mianowicie siebie. Myślisz, że łatwo jest żyć z egoistą? Myślisz, że przyjemnie czeka się choćby na jedno miłe słowo w swoim kierunku? spytała, powoli tracąc nad sobą panowanie.
Nie musiał jej nawet odpowiadać. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego pracoholizmu. Dalej jednak nie chciał zaakceptować faktu, że czarownica aż tak bardzo go upokorzyła.
Założę się, że Diabeł wyciągnął ku tobie pomocną dłoń prychnął. Nie mógł dalej słuchać tych wszystkich oskarżeń kierowanych w jego stronę.
Ofiarował mi coś, czego ty nigdy nie będziesz w stanie mi dać, Draco powiedziała, w końcu spoglądając w jego stronę. Czas… Czas i miłość szepnęła po krótkiej, dramatycznej przerwie.
To zbędne uczucie, sama się o tym kiedyś przekonasz odparł, przekonany swoich racji.
Brunetka jednak zaśmiała się cicho na jego słowa.
Sam wiesz, że to nieprawda. I mam nadzieję, że znajdziesz kobietę, która w końcu ci to uświadomi. Wypowiedziawszy te słowa, wstała elegancko, spoglądając na niego wyczekująco.
Chcąc nie chcąc, uczynił to samo.
Mam tylko jedną prośbę rzuciła nagle.
Draco uniósł jedną brew, wpatrując się wyczekująco w swoją byłą narzeczoną.
Słucham rzucił, dodając jej odrobinę pewności siebie.
Nie każ Zabiniego za moje błędy... Nie sądzę, bym była na tyle ważna, żebyście przeze mnie zakończyli waszą wieloletnią przyjaźń szepnęła.
Po raz pierwszy od kilku lat zauważył na jej twarzy troskę.
To prawda, nie jesteś… i nigdy nie będziesz odpowiedział, a następnie przekroczył próg domu.


____________________________________________________________________


Nie minęła nawet minuta, gdy ponownie przekroczył próg salonu. Jakież było jego zdziwienie, gdy nie zastał tam pozostałych gości. Uniósł jedną brew, zastanawiając się, jakim cudem ulotnili się w powietrze.
Nie musiał jednak czekać długo na odpowiedź. Dźwięki dochodzące z pokoju gościnnego świadczyły, że odnalazł swoje dwie zguby szybciej, niżby się spodziewał. Biorąc głęboki wdech, ruszył w ich stronę. Naprawdę żałował, iż nie miał przy sobie różdżki. Bez problemu mógłby pokazać Zabiniemu, kto tutaj tak naprawdę ma władzę. Wyobrażając sobie wijącego się z bólu Blaise’a, nie mógł powstrzymać złośliwego uśmieszku, który znienacka pojawił się na jego twarzy.
Nie wierzę, że to robisz, Miona. Słowa mulata sprawiły jednak, że powrócił szybko do rzeczywistości. Stał dokładnie przed jego tymczasową sypialnią i mógł usłyszeć każdy szczegół z ich konwersacji. Postanowił to wykorzystać i w końcu dowiedzieć się, dlaczego ta dwójka zachowuje się aż tak podejrzanie.
Wiesz, że zawsze umiałam cię zaskoczyć, Blaise odparła kobieta, nawet nie zwracając uwagi na poważny ton swojego towarzysza.
Tym razem jest inaczej ostrzegł ją. Nie znasz Dracona. Jest dla mnie jak brat, ale mam wrażenie, że nikt nie ma już na niego wpływu. Słysząc swoje imię, Draco wstrzymał oddech. A więc rozmawiali o nim. Jak widać, Granger wtajemniczyła cały cholerny świat czarodziejski w swój jakże oryginalny pomysł na życie. W tym momencie miał ochotę ją udusić. Cienka linia zaufania, którą udało im się zbudować, z każdą chwilą stawała się coraz bardziej krucha.
Mylisz się westchnęła. Udało mu się dostrzec na jej twarzy odrobinę troski oraz smutku. To prawda, czasami jest niemożliwy oraz nieludzki. Prawie użył zaklęcia niewybaczalnego na jednym ze śmierciożerców ciągnęła swój monolog, nawet nie zaczerpując powietrza ale wiem też, że jest w nim dobro, a ja je z niego wydobędę. Nawet jeżeli zajmie mi to więcej niż miesiąc zakończyła.
Mam nadzieję, że nie polegniesz zaśmiał się Zabini.
Z tobą mi się jakoś udało, Diable.
Nigdy nie stawiałem oporu, nawet gdy kazałaś mi oddać różdżkę powiedział, leniwie siadając na łóżku. Mam tylko nadzieję, że naprawdę dasz radę szepnął głosem przepełnionym emocjami.
Do Malfoya dopiero po chwili dotarł sens tych słów. Dotychczasowa złość kompletnie opuściła jego ciało. W zamian za to pojawiła się czysta pustka, która zdawała się zżerać go od środka. Nowe informacje odnośnie byłych „partnerów” Hermiony były dla niego tak przerażające i nierealistyczne, że naprawdę zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno to wszystko działo się na poważnie.
Kiedyś, wydawało się to być wieki temu, Zabini opowiadał mu o zwariowanej kobiecie, którą spotkał na egzaminie na prawo jazdy. Zdawał mu relację o tym, jak czarownica napastowała go dniami w jego mieszkaniu, prosząc o dziwne przysługi. A później zniknął. Calutki miesiąc Draco nie miał z nim kontaktu. Był wtedy przekonany, iż Ślizgon wyjechał po prostu na wakacje, by odpocząć od stresu oraz tej wariatki. Tak też mu później mówił. A jednak po raz kolejny go okłamano.
Zaśmiał się pod nosem, powoli dochodząc do jednego wniosku. Cienka nić zaufania utworzona między nim a Granger została przerwana na dobre.


_______________________________________________________________


Niecałe pół godziny później Blaise i Astoria opuścili dom Granger. Greengrass pożegnała się czule z gospodynią domu, a Draconowi posłała dość niepewne, choć ufne spojrzenie. Uśmiechnął się dobrotliwie w jej stronę, a następnie delikatnie pocałował w rękę.
Do zobaczenia mruknął kusząco. Widząc zszokowany wzrok Zabiniego, poczuł niezmierną satysfakcję, która nie miała go szybko opuścić.
Gdy w końcu został sam na sam z Granger, ani przez chwilę nie fatygował się, by być miłym. Spoglądając w jej brązowe tęczówki, wyciągnął dłoń w jej kierunku.
Moja różdżka rozkazał, na co kobieta kiwnęła tylko głową. Używając zaklęcia Accio, bez problemu przywołała jego własność.
Nie było tak źle, co? odparła w końcu.
Miał ochotę prychnąć, gdy zobaczył ten jej dobrotliwy uśmiech oraz pełne zaufania oczy.
Oczywiście, a w szczególności nieziemski finał odpowiedział sarkastycznie, nawet nie starając się okazać entuzjazmu.
Gryfonka spojrzała na niego zdziwiona.
Chyba coś przegapiłam mruknęła niepewnie.
Nie mógł powstrzymać ironicznego śmiechu, który wydostał się z jego gardła.
Doprawdy? spytał retorycznie.
Po raz kolejny tego dnia nalał sobie obfitą ilość wina do nowego kieliszka. Przez chwilę milczał, próbując uspokoić i tak zszargane już nerwy. Wpatrywał się w te czekoladowe tęczówki, które teraz wydawały się być całkowicie przerażone. Może i dalej wyglądała wyśmienicie, lecz bez problemu zauważył zmęczenie na jej twarzy. Brak makijażu jeszcze bardziej uwydatniał doły pod oczami oraz zapadnięte policzki. Na razie jednak mało co go to obchodziło. Nie będzie analizował stanu byłej Gryfonki, gdy sam ledwo zachowywał spokój oraz trzeźwość umysłu.
Okłamałaś mnie, Granger mruknął w końcu. Niekontrolowany gniew sprawił, iż z jego różdżki zaczęły wydobywać się małe iskierki.
Widząc to, kobieta niepewnie cofnęła się o krok.
Nie przypominam sobie odparła dzielnie, przez moment okazując
strach, który mógł wyczuć od niej na kilometr. W jakimś chorym stopniu czerpał z tego niewielką satysfakcję. Był zaślepiony wizją upokorzenia Gryfonki i pokazania jej, kto tutaj tak naprawdę ma władzę.
Nigdy nie przypuszczałem, że staniesz się wybawicielką wszystkich Ślizgonów
prychnął, ani przez chwilę nie spuszczając z niej wzroku. Znudziło ci się pomaganie Potterowi, tak? A może po prostu lubisz puszczać się „dla większego dobra” splunął, uśmiechając się przy tym złowrogo.
Nie rób tego, Draco szepnęła po chwili.
Gdyby jego umysł nie był zawładnięty przez gniew, na pewno zauważyłby, że kobieta stawała się coraz słabsza. Dotychczas lekko różowe policzki zrobiły się kompletnie białe, a usta straciły swoją malinową barwę.
Przestań udawać wszystkowiedzącą, Granger warknął, kompletnie nie zwracając uwagi na jej stan. Prawda jest taka, że jestem potworem, tak samo jak ty na zawsze zostaniesz szlamą. Nic ani nikt tego nie zmieni. Bez problemu pokonał dystans, który dzielił ich od siebie.
Powoli nachylił się nad czarownicą. Nie było w tym jednak nic romantycznego. W powietrzu unosił się zapach przerażenia oraz napięcia. Świadomość, że to on w pełni kontroluje całą sytuację, sprawiała, że naprawdę poczuł się jak za dawnych lat. Może i był wtedy jeszcze gówniarzem przerażonym własnym życiem, niemającym pojęcia, co tak naprawdę znaczy wojna, ale wiedział jedno posiadał władzę, o której Potter i reszta jego zwolenników mogli tylko pomarzyć. Żywił się strachem, który widział w oczach innych.
Jesteś nikim, Granger szepnął wprost do jej ust, uśmiechając się przy tym złośliwie. I taka na zawsze pozostaniesz dokończył zadowolony z siebie.
Zaślepiony swoim triumfem, nie wiedział, kiedy brunetka odepchnęła go z zadziwiającą siłą i wymierzyła mu jeden z najbardziej bolesnych policzków w jego życiu.
To ty jesteś nikim, Draco powiedziała, dysząc ciężko. Zszokowany całą sytuacją, wpatrywał się tępo w jej oczy, w których z każdą chwilą zanikała werwa. Straciłeś wszystko i stracisz jeszcze więcej, gwarantuję ci to wypowiedziała te słowa szeptem. A gdy w końcu zdasz sobie z tego sprawę, będzie już za późno. Nikt więcej nie wyciągnie do ciebie pomocnej dłoni. I zostaniesz sam, do końca swoich dni dokończyła resztkami sił.
Pragnął z całej siły powiedzieć jej, że się myli. Że to ona w tym wszystkim zawiniła, że zaufanie, które udało mu się zbudować, legło w gruzach. A jednak milczał, obserwując pusty wzrok Hermiony, która opadała bezwładnie na podłogę, tracąc całkowicie przytomność. Milczał i obserwował jedyną osobę, która kiedykolwiek zaoferowała mu pomoc, przerażony faktem, że naprawdę ją stracił, a wraz z nią i nadzieję.
Nadzieję na nowe życie.




_______________________________________________________

Od autorki

Wybaczcie opóźnienie związane z nowym rozdziałem. Niemniej jednak liczę, że przypadł wam do gustu! Jestem ciekawa waszych odczuć!
Pozdrawiam!