wtorek, 23 stycznia 2018

Rozdział 13 „Tracę coś, czego nigdy nie miałem"

Nie miał pojęcia, jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Wszystkie myśli wyparowały mu z głowy. Jedyne co towarzyszyło mu bez przerwy to ta cholerna pustka, która nie miała zamiaru opuścić go w przeciągu następnych godzin. Miał wrażenie, jakby każdy najmniejszy kawałek jego ciała został sparaliżowany. Płytki, nerwowy oddech, dudniące w klatce piersiowej serce oraz kropelki potu na czole wcale nie ułatwiały sprawy.  Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał przyjemność doznać tak obcych mu emocji.
Rozglądnął się rozkojarzony po pokoju, starając się odzyskać choćby najmniejszą kontrolę nad wydarzeniami, które miały miejsce. Na moment zamknął oczy, by przypomnieć sobie jakim cudem mógł aż tak zniszczyć ten wieczór. Rzadko miewał wyrzuty sumienia. W każdym wypadku udawało mu się dostrzec winę w kimś innym, nawet jeżeli wina wydawała się leżeć po jego stronie. Przywykł do swojego samouwielbienia oraz zadufania. Teraz jednak miał wrażenie, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Naprawdę nie rozumiał swojego zachowania ani wydarzeń, które miały miejsce.
Jesteś nikim, Granger “  wypowiedziane przez niego słowa dalej dudniły mu w głowie, przyprawiając go o ciarki. Dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojego bezczelnego zachowania. Trudno mu było przyznać przed sobą, że naprawdę postąpił źle. Wręcz karygodnie, zważając na dalszy rozwój wydarzeń. W dodatku wzrok, którym obdarzyła go jego towarzyszka sprawił, że poczuł się jeszcze gorzej. Każda, nawet najmniejsza nić zaufania, jaką udało im się zbudować w przeciągu tych kilkunastu dni legła w gruzach. To akurat powinno być jego najmniejszym problem. Dudniące w klatce piersiowej serce raz po raz przypominało mu o dramatycznej sytuacji.
Nabrał głęboko powietrza, powoli kierując wzrok na leżącą na kanapie Granger. Gdyby nie świadomość ostatnich kilku minut, pomyślałby, że kobieta po prostu oddała się we władania Morfeusza. Dalej wyglądała atrakcyjnie. Usta, choć tak bardzo sine, dalej kusiły każdego mężczyznę o zdrowych zmysłach, a lekko zaróżowione policzki sprawiały, iż naprawdę powątpiewał w jej zły stan. Z całej siły pragnął sobie wmówić, że w żadnym wypadku kobieta nie zemdlała kilkanaście minut temu.
Klękając przy swojej towarzyszce, wyciągnął różdżkę i dla upewnienia się o jej stabilnym stanie rzucił zaklęcie lecznicze. Jak na zawołanie biała, ledwo widoczna mgiełka otoczyła ciało Hermiony, by za chwilę zniknąć prawie tak szybko, jak się pojawiła. Odetchnął z ulgą. Był beznadziejny jeżeli chodziło o takie typu czary, lecz zdołał pojąć podstawowe formułki, mające na celu leczyć drobne rany czy stwierdzić o stanie poszkodowanego. Był wdzięczny Merlinowi, że Granger nie wykazywała jakichkolwiek złych symptomów. Poza tym raz za razem budziła się i rozglądała rozkojarzona po całym pomieszczeniu. Za każdym razem nie miał pojęcia co powiedzieć ani jak się zachować. Nie miał nawet okazji by wykrztusić z siebie słowo, bo kobieta ponownie zapadała w sen.
Popatrzył na nią nieuważnym wzrokiem, a następnie złapał się za głowę. Naprawdę nie miał pojęcia czy będzie w stanie kiedykolwiek wybaczyć sobie zaistniałą sytuację. Wiedział, że to jego wina. Był potworem, pracoholikiem oraz zadufanym w sobie arystokratą, który nigdy nie zwracał uwagi na ludzi, cierpiących wokół niego. Astoria była najlepszym przykładem na to, że nikt ani nic nie mogło zmienić jego toku myślenia. Granger, choć tak niewinna i dobra, podniosła rzuconą rękawicę i starała się jak tylko mogła. Cholera jasna, od kiedy stał się taki emocjonalny? Naprawdę żałował swoich czynów, a to powoli zaczęło go przerażać.
Granger mruknął, a następnie pod wpływem emocji ujął jej lodowatą rękę. Nabrał głęboko powietrza, by dodać sobie otuchy. Przepraszam powiedział wypranym z emocji głosem. Nie stać było go  na pokazanie wszystkich emocji, które teraz przejęły kontrolę nad jego ciałem. Sam fakt, iż zdołał wypowiedzieć tak znaczące słowa był jak cud Bożonarodzeniowy. Przepraszam cię, że byłem takim okropnym dupkiem, słyszysz? Za wszystkie wyzwiska i za nabijanie się z twojego pochodzenia. Cholera, wiem, że jestem złym człowiekiem, ale naprawdę nie chcę, by odbiło się to na tobie.
Sam nie wiedział, kiedy odważył się otworzyć przed kobietą. Miał jednak potrzebę powiedzenia tych słów na głos, mimo iż doskonale zdawał sobie sprawę z jej stanu. Chciał powiedzieć jej jak bardzo żałował, że wpuścił ją do swojego życia. Jedyne czego pragnął, to nie skrzywdzić jej dobrego serca. Może i był świnią, ale Granger w żadnym wypadku nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.
Zrobię wszystko, tylko wyzdrowiej, dziewczyno szepnął, mocniej ściskając jej rękę. Mimo iż kobieta nie zareagowała na jego monolog, to i tak łudził się, że go usłyszała. Nie miał pojęcia, kiedy znowu odważy się powiedzieć coś tak ważnego. Pierwszy raz od pobytu w Azkabanie, gdzie dementorzy wyssali z niego całą pozytywną energię i wspomnienia, przyznał się do swojego paskudnego charakteru.
Dopiero teraz zrozumiał, że nie mógł winić Astorii za to, iż zdradzała go po bokach. Gdyby tego nie robiła, może skończyłaby tak samo jak Granger.
Malfoy? przerażony głos dochodzący tuż zza jego pleców wyrwał go z zadumania. Puszczając rękę kobiety odwrócił się gwałtownie, a następnie uniósł różdżkę w górę, by zasygnalizować swój stan gotowości. Dopiero po chwili opuścił ją z wyraźną ulgą.
 Potter  odparł, przyglądając się roztrzęsionej twarzy Wybrańca. Już prawie zapomniał, że niecałe piętnaście minut temu wysłał sowę do Okularnika, by jak najszybciej pojawił się w domu Granger. W tym wypadku niewiele obchodził go fakt, że zdradzi swoje powiązania z Granger. Jedyne co naprawdę się dla niego liczyło to stan zdrowia kobiety. Nie chciał deportować się z Hermioną w takim stanie. Po pierwsze bał się, że jego brak koncentracji odbije się rozszczepieniem ich obojga, a po drugie naprawdę wątpił, by Gryfonka zniosła tak potężne czary.
 Coś ty jej zrobił? spytał Potter, wpatrując się z czystą nienawiścią w oczy Dracona. Wyrzuty sumienia szybko wróciły na właściwie miejsce. Przez moment miał wrażenie, że zapadnie się pod ziemię, lecz szybko odgonił od siebie to upokarzające wyobrażenie.
 Zemdlała  wykrztusił po chwili, starając się nie zdradzić swoich emocji.
Potter spojrzał na niego krzywo, lecz o dziwo przytaknął delikatnie, nie komentując jego krótkiej wypowiedzi. Zamiast tego podszedł do Granger i tak jak uczynił to Draco kilka minut  wcześniej przyklęknął przy niej. Na pierwszy rzut oka od razu było widać, że mężczyzna naprawdę martwił się o kobietę. Ujął delikatnie jej dłoń, a następnie zaczął rzucać czary, które, jak Draco przypuszczał, miały sprawdzić jej stan zdrowia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Potter zna się na tym o wiele lepiej niż on sam. Jako auror musiał zdać przecież potrzebne egzaminy. Dlatego też stał z boku, nawet nie próbując mu przeszkadzać w jego poczynaniach.
Dopiero po dziesięciu minutach Złoty Chłopiec zaprzestał swoich poczynań. Westchnął głęboko, wstając pośpiesznie.
 Jej stan jest stabilny  wymamrotał bardziej do siebie niż do Dracona.  Gdy tylko się obudzi, zabiorę ją na badania do Munga  dodał, tym razem wpatrując się intensywnie w oczy Malfoya. Ślizgon kiwnął głową, dalej trzymając się na uboczu. Nie chciał przyznać się przed Potterem, jak bardzo zależało mu na stanie Granger.
 Jestem ci bardzo wdzięczny, że wysłałeś do mnie sowę, Malfoy powiedział Okularnik.
 Przecież to chyba jasne  odparł, wzruszając ramionami  Przyjaźnicie się od lat  dodał, po raz kolejny wpatrując się w twarz Granger. Dopiero teraz powoli zdał sobie sprawę, że reakcja Pottera nie spełniała jego wyobrażeń. W porównaniu do niego samego, Okularnik wydawał liczyć się z zaistniałą sytuacją. Mimo troski wypisanej na twarzy, udało mu się zachować odpowiedni spokój. Draco był pewny, że Wybraniec znał odpowiedź na wszystkie pytania oraz przyczyny omdlenia kobiety.  Poza tym, nawet przez chwilę nie zdziwił go widok Ślizgona w mieszkaniu Granger.
 Powiedz mi, Potter, co tu się do cholery dzieje?  spytał, gdy powoli przyswoił wszystkie informacje.
W odpowiedzi, młody mężczyzna westchnął donośnie, a następnie udał się w stronę barku, z którego wyciągnął Ognistą Whisky. Wskazał ręką miejsce przy stole, proponując tym samym, by Draco do niego dołączył.
Cała zaistniała sytuacja wydawała mu się naprawdę przedziwna. Nigdy w życiu nie przypuszczał, że któregoś dnia będzie miał przyjemność spędzać czas z Potterem. Było to chyba dla niego największą hańbą w całym swoim żałosnym życiu, a  przeżył już naprawdę wiele. Nigdy nie lubił Wybrańca. Zawsze widział w nim dzieciaka, zwykłą sierotę, która w każdym możliwym momencie starała się przyciągnąć uwagę wszystkich naokoło. Oczywiście wszyscy byli tak ślepi i nabierali się za każdym razem na sztuczki Pottera. Tylko nieliczni zdawali sobie sprawę z jego potrzeby bycia w centrum uwagi.
Trudno mu było przezwyciężyć swoją dumę i usiąść wraz ze swoim odwiecznym wrogiem. Niemniej jednak, spoglądając kątem oka na Granger, która wydawała się być teraz taka niewinna i krucha, szybko podjął właściwą decyzję. Był jej to winny i doskonale o tym wiedział.
Powoli, do końca nie przekonany co do swoich nowych poglądów względem Wybrańca, usiadł przy stole, zajmując miejsce jak najdalej od swojego towarzysza. Używszy  zaklęcia Accio” przywołał do siebie szklankę, a następnie nalał do niej  zaproponowany przez Okularnika trunek. Przez chwilę zapadła między nimi dość niekomfortowa cisza. Mimo jego najzwyczajniej ciekawości co do spraw między Granger a Potterem, nie odezwał się ani słowem, spokojnie czekając na rozwój wydarzeń. Jako biznesmen nauczył się być cierpliwym. Doskonale wiedział, że musi pozwolić Wybrańcowi zebrać wszystkie myśli.
W między czasie zaczął przyglądać się twarzy byłego Gryfona. Jak miał przyjemność zauważyć parę dni temu, młody mężczyzna wyglądał na zmęczonego oraz zestresowanego. W dodatku nowa blizna na policzku w żadnym wypadku nie dodawała mu uroku. Miał ochotę parsknąć śmiechem. Nigdy nie umiał zrozumieć kobiet, które szalały za Wybrańcem. Był równie zdziwiony gdy w czwartej klasie szanowna pani Rita Skeeter poinformowała swoich czytelników o wielkiej miłości między Potterem a Granger. Owszem, w tamtych czasach ani przez chwilę nie darzył dziewczyny sympatią, lecz nigdy nie wyobrażał ją sobie z jednym z przygłupów. Mimo swojej nienawiści, uważał, że kobieta była po prostu zbyt mądra na związanie się z Wieprzlejem czy też Okuarnikiem. Trudno mu było pojąć dlaczego w ogóle wybrała sobie ich na przyjaciół oraz jakim cudem dostała się do Gryffindoru. Nawet on, arogancki i zadufany w sobie Ślizgon nigdy nie był w stanie przeoczyć jej inteligencji.  Ponownie spojrzał na Gryfonkę, starając się nie zdradzić swoich emocji, które ponownie zagościły w jego zlodowaciałym sercu.
 Zawsze starałem się ją zrozumieć  zaczął Potter, odganiając go drastycznie od swoich myśli. Zaciekawiony wypowiedzią Wybrańca skupił na nim całą uwagę.  Ale czasami naprawdę trudno jest mi pojąć jej decyzję  kontynuował, spoglądając na Dracona, który z każdą sekundą czuł się coraz bardziej niekomfortowo. Z jednej strony naprawdę chciał dowiedzieć się dlaczego Granger nie utrzymuje kontaktu ze swoim najlepszym przyjacielem. Mimo to, miał wrażenie, że nie powinno go to obchodzić. Nie należał do ich świata, dlatego też nie miał prawa mieszać się w nieswoje sprawy. Niemniej jednak nie zrobił nic by przerwać budującą się konwersację.
 Uwierz mi, doskonale wiem o czym mówisz odparł, popijając whisky, która wydawała się działać na niego lepiej niż kiedykolwiek. Gdy tylko poczuł charakterystyczny dla trunku ogień w gardle od razu poczuł się pewniej.
Nigdy nie przypuszczałem, że wyskoczy z aż tak ekstrawaganckim pomysłem. Kto normalny wpadłby na pomysł spędzenia czterech tygodni z ludźmi, których nie da się zmienić?  Potter westchnął głęboko, tym samym zbierając kolejne myśli napływające do jego głowy.
Draco milczał przez kilka sekund. A więc wszystko jasne. Gryfon wiedział o jej zwariowanym planie zmieniania świata. Był pewny, że w momencie, w którym pierwszy raz przekroczył jego biuro, Wybraniec doskonale zdawał sobie sprawę o jego potajemnych spotkaniach z Granger.
 A ja nigdy nie przypuszczałem, że zgodzę się na takie szaleństwo. Jak widać, życie umie zaskakiwać, Potter  odpowiedział, uśmiechając się przy tym krzywo.  Nie wiń jej za to, że stara się dostrzec dobro nawet w takim potworze jak ja dodał po chwili, zaskakując tym samym swojego towarzysza, który popatrzył na niego z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy.
Nie mam i nigdy nie miałem takiego zamiaru, Malfoy  powiedział.
 To po co te bujdy na temat śmierciożerców?  Nie mógł powstrzymać tego pytania, które cały czas siedziało mu w głowie.  Doskonale wiesz przecież, że Granger nawet muchy by nie tknęła.
 A jak ty byś inaczej przekonał ją do jakichkolwiek rozmów?  Potter przerwał mu drastycznie. Draco prychnął w  odpowiedzi, ledwo co pojmując głupotę Wybrańca.
 Nie wiem o co wam poszło, ale nigdy nie przypuszczałem, że będziesz się chwytał aż tak banalnych i głupich środków. Gratulacje, właśnie osiągnąłeś dna  zironizował. Naprawdę nie rozumiał jak można być aż takim idiotą. W dodatku  wizyty w gabinecie Okularnika były tylko wymówką, by dowiedzieć się o stanie kobiety. Czasami miał wrażenie, że Wybrańcowi brakuje kilku ważnych komórek w mózgu.
 Staram się jej tylko pomóc!  oburzył się brunet.  Nawet nie wiesz, jak cholernie ciężko jest dojść z nią do jakiegokolwiek kompromisu. Ona nie widzi, jak bardzo rani osoby, które zrobiłyby dla niej naprawdę wszystko. Znam ją od dziecka, Malfoy, jest dla mnie jak rodzona siostra. W żadnym wypadku nie pozwolę jej podejmować decyzji, które zniszczą jej życie. Sam widzisz, jak to się kończy  kątem oka spojrzał na Gryfonkę.  Nie chcę, by moje dzieci wychowywały się bez matki chrzestnej  westchnął, dając całkowity upust swoim emocjom.
 Zaraz, zaraz… twoje dzieci?  spytał Draco wyraźnie rozkojarzony tak nagłą zmianą tematu. Nie spodziewał się aż tak drastycznego wyznania. W dodatku wypowiedziane przez Pottera słowa dały mu do myślenia. Decyzje, które zniszczą jej życie? Wątpił, by naprawdę chodziło mu o eksperyment Hermiony. Był pewien, że zarówno Potter jak i Granger nie mówią mu prawdy. Ponadto dalej nie widział logicznego wytłumaczenia jej omdlenia.
Ginny jest w ciąży  odparł w końcu Wybraniec, wypijając na raz całą zawartość szklanki. Draco uśmiechnął się krzywo, teraz wyraźnie widząc panikę na twarzy swojego towarzysza. Że też nie wpadł na to wcześniej!
 A więc dlatego wyglądasz jak marna sklątka wybuchowa  zakpił. Jakież było jego zdziwienie, gdy Okularnik zaśmiał się krótko, i obdarzył go rozbawionym spojrzeniem.
 Obawiam się, że tak, Malfoy  wzruszył leniwie ramionami.  Nie udźwignę tego wszystkiego bez Hermiony.  dodał po chwili. Draco wywrócił oczami, nawet nie próbując zrozumieć użalającego się nad sobą Pottera. Owszem, uważał, że mężczyzna jest jeszcze zbyt młody na dziecko, lecz w gruncie rzeczy nie było nic złego w byciu ojcem. Astoria parę razy wspominała o powiększeniu rodziny, ale zawsze szybko i drastycznie zmieniał temat. Nie był gotowy na taką odpowiedzialność. W dodatku praca zawsze była jego największym priorytetem. Nie był w stanie poświęcić tak dużo dla dziecka. Mimo to, któregoś dnia i z odpowiednią kobietą u swojego boku, chciał spełnić się w roli rodzica. Miał tylko nadzieję, że pójdzie mu to o wiele lepiej niż Lucjuszowi, który zawiódł w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
 Będziesz dobrym ojcem, Potter, o to się nie martw. Postaraj się tylko, by młody nie był aż tak zarozumiały i głupi jak ty  miał nadzieję, że Wybraniec zrozumiał złożone przez niego gratulacje. Wątpię, by Granger przegapiła okazję maltretowania twoich dzieci, poprzez prawienie im wykładów na temat wolności skrzatów domowych. Prędzej czy później wszystko będzie po staremu  powiedział, przekonany o swoich racjach.
 Na to może jednak nie wystarczyć czasu mruknął bardziej do siebie niż do Malfoya, który uniósł jedną brew do góry.
Co masz na myśli?  spytał, zaciekawiony tą wypowiedzią. Potter jednak westchnął ponownie, posyłając troskliwy wzrok w stronę Granger.
 Hermiona jest tajemniczą osobą, Malfoy. Może któregoś dnia zaufa ci na tyle by powierzyć ci jeden z jej sekretów.
Trudno mu było jakkolwiek odpowiedzieć na tą zaczepkę. Wyrzuty sumienia, które tak dobrze ukrywał podczas całej ich rozmowy zdawały się powrócić na swoje miejsce. Po raz kolejny tego wieczoru zrozumiał bowiem, że listopad ponownie odebrał mu coś, co powoli zaczynało mieć dla niego wartość.





_____________________________________________________________
 Jak myślisz, Draco, kiedy wróci Miona?  Malfoy wywrócił oczami, słysząc to pytanie. Po dwóch dniach spędzonych z Nickiem naprawdę przestał liczyć ile razy chłopak zadał to pytanie. Powoli naprawdę tracił cierpliwość do dzieciaka, który w gruncie rzeczy prześladował go odkąd został sam w mieszkaniu Granger. Brunetka wraz z Potterem udała się do Munga, gdy tylko odzyskała przytomność. Nie miał nawet chwili by zamienić z nią chociażby zdania, gdyż Wybraniec z całej siły nalegał na jak najszybszą kontrolę lekarską.
Nie mam pojęcia, młody, i lepiej by było gdybyś przestawał zadawać takie pytania  odparł, próbując zachować spokój.
Rozglądnął się po Oxford Street i prawie automatycznie prychnął pod nosem, widząc masę ludzi grasujących po sklepach, którzy z wielkim zapałem szykowali się na nadchodzące święta bożego narodzenia. Biorąc pod uwagę, że był środek listopada, naprawdę trudno było mu pojąć ich logikę. Niemniej jednak, dał się przekonać na krótki wypad do miasta, by zaprowadzić swojego podopiecznego do matki, która jak dowiedział się od dzieciaka, pracowała w jednym ze sklepów. Udało mu się nawet wstąpić z Nickiem do jego ulubionej restauracji, gdzie zajadali się goframi przez dobrą godzinę. Musiał przyznać, że towarzystwo dzieciaka poprawiało mu jego samopoczucie. Owszem, Nick był cholernie uciążliwy i nie dawał mu ani minuty spokoju, lecz dzięki temu mógł skoncentrować się na czymś innym, niż na niekończącym się czekaniu na Granger.
Powoli naprawdę tracił cierpliwość. Kobieta nie dawała znaku życia od ponad dwóch dni. Doskonale wiedział, że nie spędza czasu w świętym Mungu. Potter życzliwie przysłał mu sowę z wiadomością, iż Hermiona potrzebuje spokoju i za parę dni wróci do domu. W tym czasie on miał zająć się mieszkaniem i dzielnie wypatrywać przybycia Gryfonki. Poczuł jak złość znowu przybiera na sile. Doskonale rozumiał, dlaczego brunetka nie chciała spędzić z nim najbliższych dni, ale cholera jasna! To trwało już za długo. Chciał wreszcie wytłumaczyć najważniejsze dla niego rzeczy i zakończyć definitywnie ten rozdział. Miał bowiem przeczucie, że ich układ już dawno przestał mieć znaczenie.
 Myślisz, że o nas zapomniała?  spytał Nick, przypatrując się bacznie jego twarzy.
Draco uśmiechnął się w jego kierunku a następnie poczochrał mu włosy.
 O tobie przecież nie da się zapomnieć. Jesteś na to zbyt wkurzający odpowiedział, by pocieszyć chłopaka, który w odpowiedzi wystawił mu język. Ponownie przewrócił oczami widząc zachowanie swojego podopiecznego. W głębi serca jednak czerpał przyjemność z owocnie spędzonego dnia. Zdążył przyzwyczaić się do charakteru chłopaka i do jego spontanicznych wizyt w domu Granger.  Musiał przyznać, że dzięki obecności chłopca poczuł się zdecydowanie lepiej, zważając na brak towarzystwa. Oczywiście Smok nie odstępował go na krok, lecz psiak wydawał się być równie przygaszony jak on. W dodatku wyrzuty sumienia dalej zżerały go od środka- z bolesnym skutkiem. Nie marzył o niczym innym jak o powrocie towarzyszki, byleby móc porozmawiać z nią na kilka tematów.
Kilka minut później odprowadził chłopaka do jednego ze sklepów. Obserwował bacznie, jak malec wpada w ramiona swojej matki, która ani przez chwilę nie zwróciła na niego uwagi, będąc całkowicie pochłonięta pracą. Prychnął pod nosem.
Nie rozumiał po jaką cholerę kobieta dorobiła się dziecka, gdy nie poświęcała mu ani jednej wolnej chwili. Sam doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji wychowywania się bez rodziców. Narcyza, choć w późniejszych latach starała się nadgonić stracony czas, nigdy nie miała okazji, by w pełni poznać swojego syna. Bardzo prędko zachorowała a on w żadnym wypadku nie odczuwał pragnienia odwiedzania jej więcej niż raz w miesiącu. Po pierwsze, nigdy nie mógł znaleźć na to czasu, a po drugie nie chciał oglądać jej cierpienia. Może i nie darzył jej odpowiednim szacunkiem, ale to właśnie ta kobieta zawsze brała odpowiedzialność za jego błędy. Gdy w szóstej klasie nie udało mu się na czas naprawić szafki zniknięć, Narcyza wzięła całą winę na siebie, broniąc go przed gniewem Czarnego Pana. Dopiero teraz powoli dochodziło do niego, co tak naprawdę tracił. Poprzez pracę oraz wieczny stres prawie zapomniał, jak bardzo był kiedyś przywiązany do Narcyzy. Przed oczami stanął mu obraz własnej matki, która z wielkim zapałem wyciągała go na jego ulubione gofry. Doskonale pamiętał jego podekscytowanie oraz zapał, gdy kelnerka przyniosła mu podwójną porcję. Doprawdy nie miał pojęcia, czemu to wspomnienie aż tak bardzo utkwiło mu w głowie. Niemniej jednak poczuł się zdecydowanie gorzej na samą myśl o swoim dzieciństwie. Powoli miał naprawdę dość tych wahań emocjonalnych.
Zamyślony, ponownie spojrzał na Nicka, który z przejęciem zaczął opowiadać coś swojej matce.  Poczuł jak coś w jego sercu przez chwilę zadrżało, a następnie w ułamku sekundy podjął tak ważną dla niego decyzję. Gdy tylko oddalił się wystarczająco od mugolskiej ulicy, teleportował się z głośnym trzaskiem, by w końcu zmierzyć się ze swoją przeszłością.

__________________________________________
Od autorki :

Witam wszystkich w ten deszczowy styczniowy dzień. Przyznam szczerze, że z trudem pisało mi się ten rozdział. Nie miałam zbytnio pomysłu na rozwój wydarzeń, które doprowadziłyby do tak kluczowego momentu. Niemniej jednak, obiecuję, że następny pojawi się szybciej oraz będzie przepełniony akcją. Pamiętajcie o zasadzie : CZYTAM - KOMENTUJĘ!
Do usłyszenia