niedziela, 28 sierpnia 2016

Dramione Awards

Witam wszystkich czytelników! 

Chciałam was serdecznie poinformować, iż zostałam nominowana do Dramione Adwards. Szczerze powiedziawszy, dopiero dzisiaj zdałam sobie o tym sprawę, bo nikt mnie o tym nie poinformował i gdyby nie grupa "Dramione Pl" dalej nie miałabym o tym pojęcia. Bardzo dziękuję osobie, która zgłosiła mój blog, jest mi niezmiernie miło! By oddać głos, wystarczy tylko wejść w owy link :)




Ps. Nowy rozdział ukaże się już niebawem! :) 





środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział 8 „Diabeł nie śpi z byle kim"


Od kilkunastu sekund przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze, próbując dostrzec choćby jedną niedoskonałość związaną z jego ubiorem czy też z perfekcyjnie ułożonymi włosami, które tak bardzo kochały kobiety. Ponownie przejechał ręką po swoim trzydniowym zaroście, próbując zapanować nad nerwami. 
Weź się w garść, człowieku” — pouczył samego siebie, gdy po raz kolejny przyłapał się na sprawdzaniu godziny. Kiedy ostatni raz aż tak bardzo stresował się przez jakieś spotkanie? Odpowiedź sama nasuwała mu się na myśl. Nigdy. Owszem, był szanowanym biznesmenem, ale stres nie należał do stałych bywalców w jego życiu. Nerwy od zawsze trzymał na wodzy oraz rzadko kiedy pokazywał swoje prawdziwe uczucia.
Teraz jednak czuł się ponownie jak nastolatek, który nie ma najmniejszej kontroli nad swoim życiem i zdaje się tylko i wyłącznie na zrządzenie losu. Taki obrót spraw wcale nie przypadł mu do gustu, zważając na jego charakter. Był człowiekiem zorganizowanym oraz nie cierpiał niespodzianek. Dlatego też od zawsze starał się uporządkować swoje życie prywatne tak, by wszystko odbywało się pod największą kontrolą. W pełni poświęcał się pracy. Dziwne uczucia grasowały w nim na myśl, że zaledwie tydzień po zwolnieniu cały system wartości, jaki posiadał, diametralnie się zmienił. Jego zachowanie, emocje oraz odruchy nie trzymały się w ogóle kupy. Ponadto sam ledwo był w stanie uwierzyć, co tak właściwie działo się w jego życiu. Czy ktokolwiek brałby go na poważnie, gdyby wspomniał o dzisiejszej randce z samą panną Granger? Szlamą oraz przyjaciółką Pottera, który od kilku miesięcy robił dosłownie wszystko, by zwrócić na siebie jej uwagę? Oczywiście, że nie. Sam ledwo był w stanie oswoić się z tą myślą. 
Mimo tych sprzecznych emocji, które gościły w jego sercu, dalej odczuwał namacalny stres, objawiający się przy każdej możliwej okazji. Od ich ostatniej wizyty minęły zaledwie dwa dni, a on zachowywał się jak wariat. Nie rozumiał tego w najmniejszym stopniu, zważając na tyle negatywnych uczuć wobec Gryfonki, które gościły w nim od lat. A teraz? Nagle miał wrażenie, że przeszłość nie grała aż tak dużej roli. Ojciec zabiłby go za taki tok myślenia, ale osobiście miał to gdzieś. 
Może to za sprawą nowych szalonych doznań dał się przekonać do takiego zwariowanego pomysłu? Kto wie, może ta stuknięta Granger naprawdę rzuciła na niego dobry urok, który gwarantował fascynację jej osobą? Wyobraziwszy sobie taką sytuację, leniwy uśmiech pojawił się na jego twarzy. To nie było w stylu panny Ja-Wiem-Wszystko, by po prostu zdać się na czary. Z drugiej strony nie zależało mu na poznaniu prawdy. Cokolwiek zrobiła, podziałało. 
Owszem, nie podobał mu się fakt, iż stres zżera go od środka, ale z drugiej strony dawno nie czuł się tak… młodo? Tak, to chyba dobre określenie, zważając na to, że w firmie miał do czynienia głównie ze starymi zgredami. Już raz spędził z nią całą noc. Merlin wie, jak to wytrzymał, ale przekonał się na własnej skórze, że Granger ma dość ciekawą osobowość i pogląd na świat. Teraz jednak chciał naprawdę dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Miał kilka pytań, które, choć z początku doprowadzały go do szału, teraz wydawały się tylko dodatkiem wynikającym z ich kolacji. 
Westchnął głęboko, w końcu odchodząc od lustra w swojej łazience. Przybierając jak najbardziej nonszalancki krok, zszedł schodami, by po chwili znaleźć się w salonie. Tam, jak na godnego towarzysza przystało, czekał na niego Smok, który szczeknął radośnie na widok swojego pana. 
— Zamknij się — warknął w stronę psiaka, lecz na jego twarzy po raz kolejny pojawił się ironiczny uśmiech. 
Postanowił zatrzymać zwierzę aż do momentu, gdy oficjalnie obaj wprowadzą się do panny Granger. Musiał przyznać, iż husky, choć czasami był naprawdę męczący, świetnie dotrzymywał mu towarzystwa. Dzięki długim wieczornym spacerom miał dużo czasu, by w końcu raz na dobre uporać się ze stratą pracy oraz przyjaciół. Ponadto wiele kobiet zatrzymywało się, by pogłaskać Smoka, przez co miał dużą możliwość do flirtu. Dlatego też  zdążył przywiązać się do psiaka i vice versa. 
Rozsiadł się wygodnie na kanapie, po czym jednym machnięciem różdżki przywołał do siebie szklaneczkę whisky oraz Proroka Codziennego. Dawno nie czytał tego szmatławca, a w końcu musiał być na bieżąco, jak na czarodzieja przystało. Poza tym zostało mu niecałe pół godziny do kolacji z Granger. Mógł bez problemu marnować swój czas na każdy możliwy sposób. 
Pożałował jednak swojego wyboru, gdy tylko otworzył pierwszą stronę gazety. Wielki nagłówek z napisem „POWRÓT ŚMIERCIOŻERCÓW! CO TAK NAPRAWDĘ UKRYWA HARRY POTTER?” aż raził w oczy. Wywrócił wymownie oczami, widząc dramaturgię tej wypowiedzi. Prorok od zawsze miał skłonność do zmieniania danych faktów. Jeszcze nigdy nie słyszał, by gazeta naprawdę miała porządne informacje oraz świadków danego wydarzenia. Szybko przejechał wzrokiem po niezbyt długim, a jakże wszechstronnym artykule. Dopiero gdy natrafił na swoje imię, postanowił poświęcić odrobinę więcej uwagi gazecie. Upił łyk Ognistej Whisky, a następnie zaczął czytać.

To prawda!  Słudzy Sami-Wiecie-Kogo, potocznie zwani śmierciożercami, dalej są wśród nas i zagrażają naszemu społeczeństwu. Choć ministerstwo zapewniało nas o stuprocentowej skuteczności i bezpieczeństwie, obecne wydarzenia dają do myślenia. Ubiegłej nocy w małej miejscowości Buxton doszło do strasznego zabójstwa. 
Przeprowadzając rutynową” kontrolę, pięciu aurorów, w tym sam Harry Potter, odwiedziło wioskę, by zagwarantować bezpieczeństwo mieszkającym tam mugolom.  Z nieznanych nam powodów doszło do komplikacji. Naoczni świadkowie, którzy zgłosili się do naszej redakcji, zdradzają więcej na temat tego wydarzenia. 
Na niebie pojawiło się osiem czarnych smug” — relacjonuje jedna z czarownic mieszkających tuż za rogiem. — Aż strach było wyjść na ulicę! Wtedy pojawili się tamci z ministerstwa i zaczęło się piekło” — dodaje z przerażeniem w oczach.  
Około trzeciej nad ranem w świętym Mungu zapanował chaos. Znani aurorzy — Gawain Robards, Williamson, Thomas Carabell, Henry Comepfield — zostali bezzwłocznie przeniesieni na oddział urazów pozaklęciowych. Jeden z nich, jak podaje nasz kolejny informator, cały czas powtarzał imiona zwolenników Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Z wielkim smutkiem informujemy o śmierci dwóch z czterech wybitnie uzdolnionych aurorów. 
Nie możemy jednak zapomnieć o kilku najważniejszych pytaniach. KTO tak naprawdę stoi za atakiem? DLACZEGO Harry Potter ponownie przeżył bez najmniejszego zadrapania? CO tak naprawdę ukrywa ministerstwo? KIEDY wyjawią nam prawdę o pozostałych śmierciożercach dalej grasujących na wolności? JAKIE są prawdziwe przyczyny nagłego zwolnienia oraz zniknięcia Dracona Malfoya? (Draco Malfoy — śmierciożerca czy nieudacznik życia? “ — czyt. str.25)
Pamiętajcie, jak to mówił stary Alastor Moody, by NIGDY nie tracić czujności. Nawet gdy Chłopiec-Który-Przeżył sam wychodzi ze wszystkiego bez szwanku!

Zanim Draco przewrócił gazetę na stronę dwudziestą piątą, prychnął głośno, próbując opanować wzbierający się w nim gniew. Następnie, nie zawracając uwagi na zdziwioną minę Smoka, zanurzył się po raz kolejny w lekturze. 

Wszyscy znamy historię słynnego arystokraty oraz dziedzica nie tak małej fortuny zostawionej mu przez ojca śmierciożercę. Oczywiście mowa o Draco Malfoyu, chłopcu, który służył Czarnemu Panu, a nadal grasuje na wolności. 
W życiu młodego Malfoya niełatwo teraz znaleźć jakikolwiek pozytyw. Jego narzeczona, Astoria Greengrass, słynąca głównie z tego, że obraca się w towarzystwie z górnej półki, zostawiła swojego ukochanego, dając porwać się miłości z jego najlepszym przyjacielem, który bez najmniejszego wahania wybrał kobietę zamiast starą dobrą znajomość. 
Ponadto bójka z Ronem Weasleyem przyprawiła go o nie lada kłopoty. Natychmiastowe zwolnienie dyscyplinarne, rozstanie z kobietą oraz problemy z ministerstwem nie wróżą mu nic dobrego. Z naszych źródeł wynika bowiem, iż młody Malfoy ukrywa się w swojej rodzinnej willi i jest ściśle kontrolowany przez Ministerstwo Magii. W dzisiejszych czasach musimy zadać sobie odpowiednie pytanie: Czy to naprawdę wystarczy? Przeszłość, z którą musimy pogodzić się od kilku lat, alarmuje! Biorąc pod uwagę agresywne i bezmyślne zachowanie Dracona Malfoya, jaką gwarancję posiadamy, by wierzyć w jego niewinność w związku z wydarzeniami sprzed kilkunastu godzin?
Tak naprawdę nigdy nie przeszedł całkowicie na dobrą stronę” — relacjonuje jego była współpracownica, Pansy Parkinson. Jej głos brzmi niepewnie oraz zdradza przerażenie. Dzięki reakcji biednej kobiety nasuwa się kolejne pytanie: Jakim człowiekiem jest naprawdę Draco Malfoy? 
Nasze źródła informują o tajemniczych nocnych spacerach, całodniowych zniknięciach oraz o nowych znajomościach. Na poniższym zdjęciu możemy doskonale rozpoznać Hermionę Granger (ostatnio również osądzoną o współpracę ze śmierciożercami) beztrosko spędzającą czas z dziedzicem fortuny! Czy to przypadek, że kobieta, która nie raz nie dwa próbowała odciąć się od świata czarodziejskiego po jakże głośnym rozstaniu z Ronaldem Weasleyem (Kolejny nieudany związek, a może głośna sensacja? Od kilkunastu lat mamy dowody, że ta uzdolniona kobieta ma skłonność do sławnych i bogatych kochanków.), spędza czas z byłym sługą Sami-Wiecie-Kogo? O tej jakże intrygującej znajomości robi się głośno. Czy będziemy świadkami nowego romansu panny Granger? A może ma to coś wspólnego z włamaniem do jednej z fabryk byłej firmy pana Malfoya? Wiele osób wręcz ręczy, że widziało tę dwójkę kilka chwil przed włamaniem. Ministerstwo jednak wciąż milczy na ten temat…

Przestał czytać artykuł, nie mogąc powstrzymać drżenia rąk. Był wściekły. Jakim cudem ktokolwiek z tego szmatławca mógł dowiedzieć się o jego znajomości z Granger? Owszem, nigdy się nie ukrywali, ale odwiedzali przede wszystkim miejsca wyłącznie przeznaczone dla mugoli. A choćby nawet, to kto byłby na tyle głupi, by ich śledzić? Zdawał sobie sprawę, że Potter tak łatwo nie odpuszcza, ale Draco nigdy nie wpadłby na pomysł, iż Prorok aż tak zawzięcie śledzi jego wszystkie poczynania. 
Zaczerpnął głęboko powietrza, a następnie ponownie spojrzał na gazetę. Wspólne zdjęcie z Granger aż raziło go w oczy. Spacerowali po plaży w ciszy, raz po raz posyłając sobie długie i znaczące spojrzenia. Każdy głupi czytelnik Proroka pomyślałby, że łączy ich coś więcej niż tylko zwykła znajomość. Niektórzy może, myśląc racjonalnie, stwierdzą, iż oboje knują coś za plecami ministerstwa. 
Mimo ogarniającej go złości nie mógł powstrzymać ironicznego uśmiechu, widząc rozpromienioną twarz swojej towarzyszki. Dalej nie mógł pojąć, jakim cudem kobieta czerpała tyle radości z życia. Ponadto nie przejmowała się oskarżeniami, które, jak sama stwierdziła, non stop padają w jej kierunku. Jednym słowem — żyła po swojemu. W pewnym stopniu mu to imponowało. Sam nie umiał być obojętnym na wiadomości, które docierały do jego uszu. 
O mało co nie podskoczył, gdy zegar w salonie wybił godzinę dwudziestą, wydając przy tym hałaśliwe odgłosy. 
Ponownie odczuł stres, który wydawał się na chwilę zniknąć.
Co ja tak właściwie wyprawiam?” — spytał samego siebie, podczas gdy Smok radośnie merdał ogonem, widząc, jak jego pan powoli wstaje z kanapy i udaje się w stronę wyjścia. Draco miał mieszane uczucia odnośnie tej kolacji. Z jednej strony serce przyspieszyło swoje bicie, a nerwy dawały mu wyraźnie do zrozumienia, że naprawdę zależy mu, by wypaść jak najlepiej. Jednak, nie wiedzieć czemu, był przekonany, że to spotkanie jest o wiele ważniejsze, niż myślał. Coś w środku podpowiadało mu, iż, choć już dawno rozpoczął swoją przygodę z Granger, właśnie teraz rozpoczynał trudną i dość niebezpieczną drogę w swoim życiu. Myśląc o tym z biegiem lat, wiedział, że przeczucie go nie zawiodło.

______________________________________________________

       Hiszpańska restauracja o nazwie L’osteria” okazała się pięknym miejscem, znajdującym się w niezbyt znanej czarodziejom okolicy. Żadna czarownica bowiem nie udałaby się do zwyczajnego parku, który w jednej z pobocznych uliczek krył w sobie dość uroczą, małą knajpkę. 
Teleportował się na miejsce punktualnie, trzymając w ręku jednego białego tulipana. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo dziecinnie musiał wyglądać. Od kiedy to słynny Draco Malfoy kupował kobiecie kwiaty i poświęcał jej aż tyle uwagi? Czuł się coraz bardziej nieswojo.
Rozejrzał się wokół, szukając swojej towarzyszki, która widocznie jeszcze nie dotarła na miejsce. Powoli ogarnęła go panika. Co, jeśli ta szalona Granger go wystawi? Chyba do końca życia nie wybaczy sobie, że był aż tak głupi, by uwierzyć w jej wszystkie brednie. I choć nie minęło nawet pięć minut, przekonywał samego siebie do swojego przeczucia.
Niespodziewanie poczuł delikatną dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się powoli, nie dając po sobie poznać, jakie wątpliwości grasowały w jego głowie. 
Zobaczyl ją po dwóch dniach. Niezbyt długa, czarna sukienka z odsłoniętymi plecami, klasyczne, a jakże urocze szpilki sprawiały, że każdy facet przechodzący obok nich odwracał się gwałtownie, by chociażby przez chwilę podziwiać figurę jego towarzyszki. Nawet kompletny brak makijażu, pomijając czerwony błyszczyk na ustach, ani odrobinę nie pogarszał jej wyglądu. Ponadto dzięki temu mógł podziwiać jej interesujące, brązowe oczy oraz lekkie wypieki na policzkach. Nie mógł zrozumieć, jak przez tyle lat mógł uważać ją za obrzydliwą. W gruncie rzeczy Hermiona Granger była kobietą urokliwą o typie ładnej, może nawet i niezwykłej urody. 
Przez pierwsze kilka sekund wpatrywał się w nią z delikatnym uśmiechem na twarzy. 
— Pięknie wyglądasz, Granger — powiedział nawet bez zająkania. 
Miał wrażenie, że cały stres, który przez kilka godzin nieustannie go dręczył, wyparował tak szybko, jak się pojawił. Ponadto nie czuł się ani przez chwilę głupio, prawiąc jej komplement. Nigdy nie rzucał słów na wiatr, a w przypadku Granger było to bardziej stwierdzenie niż jakikolwiek flirt. 
— To samo mogę powiedzieć o tobie, panie Casanova — zażartowała, ukazując przy tym swój uśmiech. 
Nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia.
— Czy kiedykolwiek we mnie wątpiłaś? — spytał ironicznie, choć tak naprawdę doskonale zdawał sobie sprawę, jakie wrażenie robił na kobietach. Dbał o siebie oraz o swój wygląd, tak jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Nie zwlekając ani chwili dłużej, wręczył jej tulipana, puszczając przy tym oko. 
— Nie musiałeś — powiedziała zupełnie szczerze, lecz pod żadnym pozorem nie ukrywała miłego zaskoczenia. 
— Drobiazg — odparł, wzruszając przy tym ramionami. 
Ani przez chwilę nie przeszło mu nawet przez myśl, by wspomnieć jej o tym, iż w przeciągu tych dwóch dni odnowił wszystkie stare kontakty, by zdobyć ów prezent. W końcu, po dość ostrej wymianie zdań z jednym z czarodziejów zamieszkających tymczasowo Johannesburg, udało mu się przekonać go do sprzedaży jednego z najcenniejszych okazów. 
— Starzeje się razem z tobą — dodał, widząc zaciekawiony wzrok Granger. — Więdnie, gdy jesteś smutna, rozkwita, kiedy ogarnia cię szczęście, umiera wtedy, kiedy ty — zakończył nonszalancko. Doskonale wiedział, jakie wrażenie zrobił tym prezentem, i o to właśnie mu chodziło. Chciał udowodnić swojej towarzyszce, że on też umie ją czymś zaskoczyć. 
— Dziękuję — szepnęła wyraźnie poruszona. 
Odpowiedział jej szczerym uśmiechem, a następnie wziąwszy ją za rękę, zaprowadził prosto do restauracji. Miał nadzieję, że wieczór okaże się owocny, tak jak ich znajomość. 

____________________________________________________

Podać państwu deser? — Kelner, który miał przyjemność obsługiwać ich przez cały wieczór, uśmiechnął się w ich kierunku, na chwilę przerywając zaciekłą rozmowę na temat ich młodocianych lat. Nie mógł powstrzymać komentarza o jej dzikich włosach oraz fakcie, że od zawsze była przemądrzała. Hermiona za to ciągle wypominała mu jego arogancję oraz samouwielbienie. Wszystko to jednak odbywało się w przyjaznej, a zarazem zabawnej atmosferze. 
— Z chęcią — odpowiedział, na co kelner skinął delikatnie głową i odszedł w kierunku kuchni. — Powiedz mi, Granger — ponownie zaczął konwersację, tym razem na zupełnie inny temat. Jej oczy śledziły go uważnie. Uniosła jedną brew, udając ogromne zaciekawienie. — Dlaczego to robisz? — spytał prawie szeptem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że grozi im diametralna zmiana nastroju spotkania, lecz chciał zaryzykować. Odkąd tylko dowiedział się o prawdziwym celu byłej Gryfonki, musiał dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co skłoniło ją do takiego posunięcia. 
— Na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy po prostu są zbyt wpatrzeni w siebie, by zauważyć coś innego — stwierdziła, wzruszając ramionami. Upiła łyk wina, zachowując kompletną powagę. 
— Chyba nie zamierzasz mi wmówić, że chcesz odmienić całą kulę ziemską? — spytał ironicznie, choć bał się jej odpowiedzi. 
— Oczywiście, że nie — prychnęła. Jej zachowanie bardzo przypominało mu sytuację sprzed kilku lat, kiedy to Potter okazał się lepszy w eliksirach od niej. Ledwo co powstrzymał wybuch śmiechu. — Nie sądzisz jednak, że warto próbować? — spytała, patrząc na niego wyczekująco. 
— Zawsze koncentrowałem się na sobie — odparł szczerze, bez cienia wstydu. W pełni akceptował siebie i swój styl bycia. 
— Dokładnie. — Uśmiechnęła się porozumiewawczo w jego stronę. — Ludzie, a zwłaszcza zakochani w sobie mężczyźni potrzebują kogoś, kto sprowadzi ich na ziemię. 
— Chcesz powiedzieć, że potrzebują ciebie? — Coraz bardziej zaczął się plątać się w jej wypowiedziach. 
— Potrzebują kogoś, kto sprowadzi ich na dobrą drogę, pokaże świat z innej perspektywy. I tak, tym kimś jestem ja. — Zachowała pełną powagę, wypowiadając te słowa. Mimo to i tak miał wrażenie, że z niego żartuje. 
— Czyli co, wybierasz sobie swoją ofiarę i tak po prostu odmieniasz jej życie? — To wydawało mu się tak głupie i komiczne, że ponownie ledwo co pohamował swój atak śmiechu. Z drugiej strony jednak przerażał go fakt, iż kobieta naprawdę mówiła to całkiem na poważnie. 
— Coś w tym stylu. — Wzruszyła leniwie ramionami i uśmiechnęła się lekko. — Dlatego Nick nazywa cię moim Listopadem. 
— Ogromne dzięki za taki tytuł — prychnął, odrobinę tracąc cierpliwość. Dlatego właśnie tak trudno było mu na początku polubić Granger. Zawsze, ale to zawsze umiała wyprowadzić go z równowagi swoimi mądrymi i pouczającymi wypowiedziami.
— Nie martw się, jesteś moim ostatnim — powiedziała, śmiejąc się przy tym. 
— Fucha ci się znudziła, co? — spytał ironicznie, choć w głębi serca poczuł się o wiele lepiej, gdy usłyszał radość w jej głosie. Złość automatycznie zmalała, a on ponownie starał się przeanalizować całą sytuację. — Ilu facetom pomogła twoja, że tak powiem, terapia? — Kolejne pytanie padło z jego ust. 
— Trzem — odpowiedziała. — Na czwartym niestety poległam. — Westchnęła głośno. 
Kelner ponownie pojawił się przy ich stoliku, niosąc nieziemsko wielki deser w postaci lodów waniliowych. Oboje podziękowali uprzejmie i prawie natychmiast wrócili do rozmowy. 
— Nie podziałał na niego twój urok osobisty? — Nie mógł powstrzymać dawki ironii, która kryła się za tym zdaniem. Musiał przyznać, że cieszył go fakt, iż panna Idealna chociaż raz poległa. 
 — Gorzej — zaśmiała się. — Chciał się ze mną ożenić. 

______________________________________________________

       Kolacja była wyśmienita. Spędzili w restauracji ponad trzy godziny, delektując się każdym podanym daniem oraz swoim towarzystwem. Pomijając ten jeden raz, w którym poruszyli dość trudny do zrozumienia dla Dracona temat, mógł zaliczyć tę noc do jednej z najbardziej interesujących. Oczywiście nic nie pobije ich włamania do jego firmy, lecz normalne spotkanie kompletnie mu wystarczało.
Koło północy znaleźli się przed domem Hermiony. Noc była chłodna, dlatego też od razu zaoferował jej swoją marynarkę, którą przyjęła z wdzięcznością. Stali na ganku, tym razem rozmawiając o wojnie i o stratach, jakie oboje ponieśli. 
Pierwszy raz podczas ich całej znajomości ujrzał w jej oczach smutek, gdy wspomniała o śmierci swoich znajomych oraz o utracie własnych rodziców dla „większego dobra”. Jego ramię automatycznie objęło kobietę, która delikatnie położyła głowę na jego piersi. 
Słyszał oraz czuł jej płytki oddech, gdy mocniej przycisnął ją do siebie. Cholera jasna, dopiero teraz zdał sobie sprawę, co tak naprawdę wyprawia i w co się wplątał. Hermiona Granger pociągała go i to bardzo. Mimo to ani przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, by ją pocałować. Byli na zupełnie początkującym etapie znajomości, a udzielone przez nią dziś informacje kazały mu trzymać swoje pożądanie na wodzy. 
— Nie musisz rozumieć mojego postępowania, Draco — mruknęła sennie. 
Spojrzał na nią zdziwiony. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz użyła jego imienia i to w dodatku z taką sympatią. 
— Daj po prostu sobie pomóc — szepnęła, ściskając delikatnie jego dłoń. 
Uśmiechnął się do siebie, widząc, jak kobieta odpływa w krainę Morfeusza. Na brodę Merlina, czy ona za każdym razem musi palnąć na koniec dnia coś, czego chyba nigdy nie pozbędzie się z głowy?
— Nasza umowa jest nadal aktualna, Granger — powiedział, a następnie wziął ją na ręce, po czym, rzucając zaklęcie Alohomora, otworzył drzwi i wkroczył do jej mieszkania. Bez problemu odnalazł sypialnię, w której kilka dni temu miał zaszczyt się obudzić. Położył ją najdelikatniej jak potrafił na łóżku, a następnie przykrył grubą kołdrą. 
Zaśmiał się cicho na widok śpiącej, niewinnej Gryfonki, po czym delikatnie pocałował ją w czoło. 
— Wyśpij się, Granger, bo następny miesiąc spędzisz z samym diabłem. 

_______________________________________________________

Od autorki :

Witam wszystkich po wakacyjnej przerwie! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i obiecuję, że teraz notki będą dodawane systematycznie co trzy tygodnie :) Dla mnie to już niestety koniec wakacji, więc czas na pełną mobilizację ;)
I pamiętajcie o zasadzie : CZYTAM = KOMENTUJĘ